Jarosław Sokołowski
Guest
Mon Oct 12, 2009 11:22 pm
Pan Dariusz K. Ładziak napisał:
Quote:
Może na początek należałoby sobie wyjaśnić że cykl jodowy i recyrkulacja
wolframu nie służą temu żeby wolfram wracał na włókno - w domyśle żeby z
włókna wolframu nie ubywało...
Wyjaśnienia "jak to się dzieje i kto za tym stoi" są dużo łatwiejsze
i wiarygodne od tych "po co się to robi i komu to służy". Przestrzegam
więc przed takimi tłumaczeniami.
Quote:
Ubytek wolframu z włókna żarówki jest na ogół sprawą pomijalną - nie
ubędzie go tyle żeby włókno mogło ulec istotnemu osłabieniu.
Jaśli drut wolframowy o takiej średnicy i długości jak w halogenie
umieścimy w bańce zwykłej żarówki (wiem, to nielegalne teraz), to
se on tam długo nie pożyje. Kiedyś w fotografii i filmie stosowano
przewoltowane żarówki, które właśnie tak (krótko) działały.
Quote:
Włókno żarówki pęka nie ze względu na utratę materiału (bo halogeny
byłyby wieczne) a ze względu na rekrystalizację wolframu - większe
kryształy rosną kosztem mniejszych, w końcu ich rozmiar staje się
porównywalny ze średnicą drutu, drut staje się przez to coraz bardziej
kruchy i przy kolejnym udarze mechanicznym po prostu pęka.
To w takim razie dodajmy jeszcze, że rekrystalizacja może zachodzić
również bez sublimacji i resublimacji kryształu, tylko od samego
wygrzewania. Wygrzany w płomieniu drut miedziany staje się miękki,
bo struktura krystaliczna ulega uporządkowaniu. Jeśli taki zmiękczony
drut zaczniemy wyginać, to znowu pojawią się dyslokacje i wróci mu
dawna sztywność.
Quote:
Cykl jodowy ma za zadanie nie dopuścić do osadzania się wolframu na
szkle - bo w ten sposób powstaje filtr szary zmniejszający skuteczność
świetlną żarówki
Na to wymyślono lekarstwo już dawno -- duże szklane bańki. W takiej bani,
przynajmniej częściowo, wolfram krystalizuje "w locie" i nie dociera do
szkła. A tego co się osadzi, i tak jest bardzo mało na centymetr kwadratowy.
Quote:
- kto miał do czynienia z żarówkami świecącymi naprawdę długo ten wie
że potrafią one dojść do stanu w którym żadnej użytecznej ilości świata
nie dają (bańka praktycznie czarna) ale świecą nadal
Albo srebrzysta i lśniąca. Podczas ostatniego przeglądu rejestracyjnego
samochodu, diagnosta wsiadł, wjechał na stanowisko, spojrzał w te swoje
lustra i orzekł, że mam przepalone żarówki oświetlenia tablicy. Ale
zaraz się z tego wycofał, bo żarókwi świeciły, choć słabo, więc przepisom
czyniły zadość. Ja je tego samego dnia wymieniłem -- lśniły jak lustro,
a rozżarzone włókno ledwie było widać. To są żarówki bezcokołowe,
z maleńką (w stosunku do mocy i rozmiaru włókna) bańką. Przepalona
domowa "setka" taka nigdy nie jest.
Quote:
- tyle że całe światło utyka w warstwie wolframu na bańce.
Młodzież to czyta, więc wyrażajmy się dokładnie. Trafia na metaliczną
powłokę, a to co się przez nią nie przedostanie, ogrzewa ją i w rezultacie
zostaje wyemitowane w podczerwieni.
Quote:
Czyli ubytek metalu włóknu krzywdy nie uczynił.
Zależy jak rozumieć krzywdę. Zmierzyłem prąd płynący przez taką
srebrzystą żarówkę. Był o połowę mniejszy niż prąd nowej żarówki.
Nic dziwnego, skądeś się musiał ten metal na szkle wziąć. No ale
przynajmniej energooszczędne były.
Quote:
I wracając do rekrystalizacji - przebiega ona tym szybciej im wyższa
jest temperatura włókna - dlatego halogeny fotograficzne mają szacowany
czas pracy 100h a (wychodzące z użycia) halogeny projektorowe miały
czas pracy rzędu 10h
Rekrystalizacja materiału zmienia jego własności wytrzymałościowe
-- zwiększa kruchość. Ale wyższa temperatura to też większe parowanie,
a tym samym resublimacja. Atomy, które opuściły żarnik oczywiście nie
mają numerowanych biletów jak w kinie, więc nie wracają w to samo miejsce.
Wracają gdzie popadnie, gdzie mają bliżej (czyli zależy to od geometrii
żarnika) i gdzie im bardziej odpowiada temperatura. No i po pewnym czasie
zamiast równiutkiej sprężynki może zrobć się jakis sękaty zawijas.
Quote:
i maksymalny czas jednorazowego załączenia rzędu 20 min - w sam raz
na długość jednego aktu filmu kinowego.
Ale to ograniczenie wynika już z czego innego -- z "niezdrowego"
przegrzewania otoczenia. Dla samego włókna najzdrowiej by było
włączyć raz i nie gasić aż do końca. W ogóle jest tak, że żarnik,
który utracił pierwotną elastyczność najbardziej podatny jest na
uszkodzenia w czasie włączania prądu -- wtedy działaja naprężenia
związane z udarem termicznym i magnetycznym. W następnej kolejności
mamy podatność na urazy kruchego zimnego włókna. Pracujące rozgrzane
włókno ma już większą odporność. Dlatego właśnie żarówki samochodowe
dłużej żyją w pojazdach, które cały czas jeżdżą z włączonymi światłami.
Zwłaszcza jeśli jazdy testowe odbywają się po dziurawych drogach.
--
Jarek
Jarosław Sokołowski
Guest
Tue Oct 13, 2009 1:43 am
Pan Dariusz K. Ładziak napisał:
Quote:
ąle ja naprawdę jestem technologiem elektronowym, halogeny temy rencamy
robiłem, takoż wolfram i inne metale trudnotopliwe obrabiałem
Ależ ja o tym (o jednym i o drugim) wiem dobrze. I o cięciu nożyczkami
blachy wolframowej (po lekkim podgrzaniu) również. Z całym szacunkiem
i bez żadnej złośliwości.
Quote:
- i wiem co pierwsze wykończy żarówkę. Naprawdę ubytek materiału
z włókna ma małe znaczenie w porównaniu z rekrystalizacją
Jednak ubytek materiału następuje, i to czasem znaczący. Moje żarówki od
tablicy rejestracyjnej dają temu dobre świadectwo. Jakoś słabo do mnie
przemawia to, że działały niezgodnie z Ogólną Teorią Wykańczania Żarówek.
Quote:
- gdyby to ubytek materiału wykańczał żarówki to, jak napisałem,
halogeny powinny być wieczne...
A to już jest poważny błąd logiczny w rozumowaniu. Nieistotny tylko
dlatego, że gdybanie przy rozpatrywaniu zjawisk fizycznych jest
podejściem nie do przyjęcia. No więc gdyby zjawisko rekrystalizacji
w ogóle nie istniało, to by halogeny nie były wieczne, bo by je
wykończyło inne zjawisko (kostka cukru wrzucona do szklanki wody,
po rozpuszczeniu i po odparowaniu tejże wody, nie będzie na powrót
kostką cukru).
-- Jarek
PS
Typowa żarówka halogenowa ma przynajmniej dwukrotnie większą żywotność
od zwykłej żarówki tej samej mocy i na to samo napięcie. Ma też wyższą
temperaturę włókna, więc procesy rekrystalizacji zachodzą tam szybciej.
Jak ten "paradoks" tłumaczy się na gruncie Technologii Elektronowej?
Dariusz K. Ładziak
Guest
Wed Oct 14, 2009 3:27 pm
Użytkownik J.F. napisał:
Quote:
On Mon, 12 Oct 2009 23:33:30 +0200, Dariusz K. Ładziak wrote:
ąle ja naprawdę jestem technologiem elektronowym, halogeny temy rencamy
robiłem, takoż wolfram i inne metale trudnotopliwe obrabiałem
A propos - jak sie je topi ? tzn w czym .. chyba nic nie wytrzymuje
takiej temperatury ?
Czy sie nie topi ?
Topi się spiek proszkowy. Robisz metal w postaci proszku, spiekasz jakąś
sensowna kształtkę i jej środkową część strefowo (tak żeby utrzymać to w
kupie) grzejesz do przetopienia - czy indukcyjnie czy jak tam uważasz -
generalnie w grę wchodzą oczywiście tylko metody beztyglowe. Potem
wycina się to przetopione a resztę ponownie proszkuje i spieka. a dalej
- obróbka plastyczna, kucie, ciągnięcie, walcowanie aż pożądany wyrób
uzyskamy.
--
Darek
ąćęłńóśźż
Guest
Wed Oct 21, 2009 12:12 pm
To nie chodzi o Twoje kable, lecz o prąd.
Po podłączeniu do klem przede wszystkim ładujesz ten słaby akumulator, przy podłączeniu do masy auta przede wszystkim ułatwiasz
pracę rozrusznika.
Przewód masowy w autach ma swoją oporność porównywalną z opornością wewnetrzną dobrego aku, i stąd ta różnica.
Inna sprawa, że po otwarciu maski coraz trudniej okiem coś metalowego znaleźć, czy na silniku, czy na aku

)
JaC
-----
Quote:
Ja tam zawsze podlaczam do klemy.
Tak po prostu najwygodniej.
No ale moje kable maja 16mm.