Goto page Previous 1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11, 12, 13 Next
sundayman
Guest
Fri Jul 22, 2016 11:03 pm
Quote:
by sprawić, aby nas wszystkich zakwaterowali w jednym baraku. A będzie
to najweselszy barak w całym obozie. Tak więc trzymajmy się razem.
- Panie generale - ich trzeba trzymać jak Hannibala Lectera !
Związanych i w maskach na twarzy !
- Próbowaliśmy. Niestety, jeden w nocy zrobił napalm, drugi wystrugał z
krzesełka drona i razem z trzecim wysłali to wszystko nad barak
strażników... Masakra.
JarosĹaw SokoĹowski
Guest
Fri Jul 22, 2016 11:19 pm
sundayman napisał:
Quote:
by sprawić, aby nas wszystkich zakwaterowali w jednym baraku. A będzie
to najweselszy barak w całym obozie. Tak więc trzymajmy się razem.
- Panie generale - ich trzeba trzymać jak Hannibala Lectera !
Związanych i w maskach na twarzy !
- Próbowaliśmy. Niestety, jeden w nocy zrobił napalm, drugi wystrugał
z krzesełka drona i razem z trzecim wysłali to wszystko nad barak
strażników... Masakra.
-- Po pierwsze, wagon aresztancki winien posiadać kraty ochronne.
To jest takie jasne jak słońce i wagon nasz kraty przepisane posiada.
Siedzimy za doskonałymi kratami. Co do tego, wszystko jest w porządku;
po drugie, w uzupełnieniu C.K. rozporządzenia z dnia dwudziestego
pierwszego listopada roku tysiąc osiemset siedemdziesiątego
dziewiątego, każdy wagon aresztancki powinien posiadać wychodek.
Jeśli takowego nie ma, to w wagonie znajdować się winno naczynie
przykrywane do wykonywania małej i dużej potrzeby aresztantów oraz
straży im towarzyszącej. Tutaj właściwie nie może być mowy o wagonie
aresztanckim, bo nie ma owego wychodka; znajdujemy się w zwykłym
przepierzonym wagonie, oddzieleni od reszty świata. Nie ma tu także
owego naczynia krytego, które by...
-- Możesz pan robić oknem -- rzekł zrozpaczony kapral.
-- Pan kapral zapomina -- rzekł Szwejk -- że żadnemu aresztantowi
nie wolno zbliżać się do okna.
-- Po trzecie -- wywodził dalej jednoroczny ochotnik -- powinno
znajdować się tu naczynie z wodą do picia. I o tym także pan nie
pomyślał. A propos! Czy wiesz pan, na której stacji rozdawany
będzie menaż? Nie wiesz pan? Naturalnie, wiedziałem, że pan się
nie poinformował.
Więc widzi pan, panie kapral -- odezwał się Szwejk -- że wożenie
aresztantów to nie żaden szpas. Nas trzeba otaczać troskliwą opieką.
My nie jesteśmy takimi zwyczajnymi żołnierzami, którzy o wszystko
muszą kłopotać się sami. Nam trzeba przynosić wszystko, wszystko
pod sam nos, ponieważ są na to takie rozporządzenia i paragrafy,
których każdy musi się trzymać, bo inaczej nie byłoby porządku.
"Człowiek aresztowany to taka bezradna istota jak dzieciątko
w poduszce, mawiał jeden mój znajomy włóczykij, o niego trzeba się
kłopotać, żeby się nie zaziębił, żeby się nie irytował, żeby był
zadowolony ze swego losu, żeby nieboraczkowi nikt krzywdy nie czynił."
--
Jarek
sundayman
Guest
Fri Jul 22, 2016 11:51 pm
Quote:
"Człowiek aresztowany to taka bezradna istota jak dzieciątko
w poduszce, mawiał jeden mój znajomy włóczykij, o niego trzeba się
kłopotać, żeby się nie zaziębił, żeby się nie irytował, żeby był
zadowolony ze swego losu, żeby nieboraczkowi nikt krzywdy nie czynił."
Kuśwa, znam tą książkę na pamięć

No prawie...
Przeczytałem Szwejka nie wiem ile razy...
JarosĹaw SokoĹowski
Guest
Sat Jul 23, 2016 12:23 am
sundayman napisał:
Quote:
"Człowiek aresztowany to taka bezradna istota jak dzieciątko
w poduszce, mawiał jeden mój znajomy włóczykij, o niego trzeba się
kłopotać, żeby się nie zaziębił, żeby się nie irytował, żeby był
zadowolony ze swego losu, żeby nieboraczkowi nikt krzywdy nie czynił."
Kuśwa, znam tą książkę na pamięć

No prawie...
Przeczytałem Szwejka nie wiem ile razy...
Bywa, że czytam bez ustanku. Żeby nie zwariować w otaczającej nas
rzeczywistości. To najlepszy sposób. W jednym lub w drugim języku,
w zależności od nastoju.
Jarek
PS
Jak jadę przez Czechy, to słucham audiobooka. Dobrze robi. Na Austrię
też się nadaje.
--
"Tak vidíte, pane kaprál," poznamenal Švejk, "že to není žádná legrace, vozit
arestanty. Vo nás se musí pečovat. My nejsme žádný vobyčejný vojáci, který se
musejí sami vo sebe starat. Nám se musí všechno přinést až pod nos, poněvadž
jsou na to nařízení a paragrafy, kterejch se musí každej držet, poněvadž by
to nebyl žádnej pořádek".
alex
Guest
Sat Jul 23, 2016 3:44 pm
W dniu 21.07.2016 o 10:57, HF5BS pisze:
Quote:
Użytkownik "sundayman" <sundayman@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:nmp63e$99o$1@node1.news.atman.pl...
tak sobie myślę, że racjonalnie powinniśmy się tutaj nie spotkać, a
już przynajmniej nie móc pisać na grupach z powodu braku ważnych
kończyn
można pisać na grupie bez dłoni
ostatnio miałem styczność z facetem bez dłoni, naprawiał protezę do
trzymania długopisu którym stukał w klawiaturę
facet wyszedł , zostawił wizytówkę, a tam : dr.hab... chemii...
---
Ta wiadomość została sprawdzona na obecność wirusów przez oprogramowanie antywirusowe Avast.
https://www.avast.com/antivirus
Dariusz Dorochowicz
Guest
Sat Jul 23, 2016 4:59 pm
W dniu 2016-07-22 o 19:56, Jarosław Sokołowski pisze:
Quote:
Pan Dariusz Dorochowicz napisał:
Ja w szkole podstawowej będąc, wypożyczyłem ze szkolnej biblioteki
książkę tłumaczoną z rosyjskiego, w której krok po kroku opisywano
jak z naboju do syfonu zrobić silnik rakietowy.
To to nawet w Młodym Techniku było. Nie pamiętam czy robiłem, ale na
pewno było to w planach. Z to na pewno była zwykła rakietka na malutki
silniczek odpalona pod domem. Wszystko zadziałało jak należy, ale pies
który w momencie odpalania wyszedł z za rogu jak zobaczył chmurę dymu
postanowił jednak się nie przyglądać jej tylko profilaktycznie wrócił
na poprzednią pozycję z której nic nie było widać i spróbował ponownie
dopiero jak już nic się nie działo.
Coś musiał wcześniej słyszeć na temat swojej siostry łajki, więc wolał
zachować ostrożność.
A to być może, ale generalnie był dość ostrożny. Mieszkał prawie na
wolności, potrafił na parę dni zniknąć i wrócić któregoś ranka czasem
głodny, czasem trochę poobijany... Wślizgiwał się cichaczem do domu i
udawał że już tam od dawna siedzi. Co on robił w tym czasie to tylko on
wiedział (w Polskę idziemy

)
Chodził sobie po ulicy zawsze lewą stroną, jak jechał samochód to
grzecznie na pobocze albo i dalej jak większy był, zanim przeszedł przez
ulicę to się dobrze rozejrzał i jak miał wątpliwości nie przechodził...
A nikt go tego nie uczył. Miał przez chwilę (miesiac, dwa) taki okres
jak latał za samochodami, ale widać musiał raz złapać zębami za oponę
albo coś, bo nagle przestał i już więcej tego nie robił. I zawsze się
cieszył jak miałem przyjechać. Skąd wiedział - nie mam pojęcia, ale
podobno dużo wcześniej wiedział że przyjadę do domu. Chodził taki
niespokojny od rana, a już jak jechałem to przynajmniej pół godziny
wyglądał. Ale nie to, że zawsze w piątek czy coś, bo nie w każdy piątek
jeździłem. Tylko jak faktycznie jechałem. Daleko było. Autobus 100km
robił w jedną stronę jak jechał bezpośredni, tylko taką trochę okrężną
drogą. Wyjazd do szkoły przed 7 rano. Powrót - odjazd 12:50, jeden kurs
na dzień. Jak teraz dzieciaki mi mówią, że mają problem z dojechaniem bo
kolejki co pół godziny jeżdżą wieczorem... A dwie godziny czekania to w
ogóle tragedia.
Pozdrawiam
DD
robot
Guest
Mon Jul 25, 2016 6:42 am
W dniu 2016-07-20 o 17:36, sundayman pisze:
Quote:
W młodości lubiłem sobie zrobić rakietkę na mikrosilniczki z Czuj-Czynu.
Teraz to chyba lepiej się nie przyznawać do tego, bo CBA z FBI i PZU
przyleci o 5 rano...
Zacząłem sobie przypominać młodość i ogarnia mnie przerażenie;
- "bomby" z pojemników po aerozolach napełnionych saletrą z cukrem
- naboje od syfonów napełnione prochem i zakręcone śrubą (masakra)
- własnoręcznie robiona nitroceluloza i czarny proch
O, dokładnie. Też nitrocelulozę robiłem.
Quote:
toż to dożywocie gwarantowane...
Ale i sława!
robot
Guest
Mon Jul 25, 2016 6:48 am
W dniu 2016-07-20 o 18:14, sundayman pisze:
Quote:
- naboje od syfonów napełnione prochem i zakręcone śrubą (masakra)
I do ogniska, czy jakiś bardziej wyrafinowany sposób?
Do ogniska ?? Ognisko w mieście ?? To niebezpieczne przecież.
W ogóle ognisko niebezbieczne, nieważne gdzie.
Zakazać!
Quote:
Normalnie, jeb o ścianę na boisku. Była przecież "spłonka" zrobiona z tzw. "korka".
A tak tak. Te korki były w sam raz na zapalniki, "wrażliwe".
Tylko najwięksi gieroje w klasie zajmowali się "wytaczaniem" ładunków z korków,
bo często dochodziło do eksplozji podczas procedury.
robot
Guest
Mon Jul 25, 2016 6:52 am
W dniu 2016-07-20 o 18:17, sundayman pisze:
Quote:
Do ogniska ?? Ognisko w mieście ?? To niebezpieczne przecież.
Normalnie, jeb o ścianę na boisku. Była przecież "spłonka" zrobiona z
tzw. "korka".
Pewnego razu, grupa terrorystów młodocianych spuściła taki granat z I pietra na parter, gdzie w oficynie mieściła się stołówka.
Wszystkie szyby wyleciały. Odbyły się formalne przesłuchania. Ale sprawców nie ustalono. Dziś mogę napisać, że to Krzysiek z Kiślem.
Nie wiem jak Kisiel, Krzysiek jest w Norwegii. Możecie mu skoczyć, systemowi siepacze !
Nas nigdy nie złapano - profesjonalizm.
No może oprócz Kmiecia, który zalewał łuskę 9mm napełnioną siarką z zapałek ciekłym
roztopionym ołowiem z ciężarków, w celu utworzenia w ten sposób pocisku.
robot
Guest
Mon Jul 25, 2016 7:19 am
W dniu 2016-07-20 o 22:07, Paweł Pawłowicz pisze:
Quote:
Najgłupszym moim wyczynem było robienie nadtlenku eteru. Wylewało się go do pisuarów, eksplozja następowała przy pierwszych kroplach oddawanego moczu.
Nadtlenek acetonu pakowałem do stalowych gilz, nie mam pojęcia, po czym one były. Huk był na pół miasta.
Acetylenek srebra wsypywało się do popielniczek w knajpie. Potem siadało się parę stolików dalej. Przy kiepowaniu rozwalało pety na całą knajpę.
Trójjodek azotu wyrzucało się na ulicy. Gdy ktoś wdepnął, odruchowo zabierał nogi z miejsca eksplozji...
Z Ligi Obrony Kraju wyrzucono mnie za zbombardowanie publiczności w czasie pokazu. Zrobiliśmy model bombowca, bomby wypełniłem acetylenkiem srebra, wyzwalało się je dodatkowym kanałem zdalnego sterowania, oczywiście nielegalnym. Ktoś wszedł na częstotliwość.
Iście rycerskie i barwne portfolio.
Pozostaje pogratulować przebiegu edukacji.
Ja doszedłem do prób wytworzenia nitrogliceryny.
Coś tam nawet wyszło [dwunitrogliceryna zamiast trój? - któż to wie].
HF5BS
Guest
Mon Jul 25, 2016 7:44 am
Użytkownik "robot" <robot@o2.pl> napisał w wiadomości
news:nn4cn7$f66$1@node1.news.atman.pl...
Quote:
A tak tak. Te korki były w sam raz na zapalniki, "wrażliwe".
Tylko najwięksi gieroje w klasie zajmowali się "wytaczaniem" ładunków z
korków,
bo często dochodziło do eksplozji podczas procedury.
Pamiętam, że jakoś tak się to robiło, ze korek na bok i delikatnie taczało
butem, aby ukruszyć ładunek. Później należało go jakoś podjąć i w coś
wycelować, nieodpowiedzialni małolaci stawali na kładce i zrzucali to tak,
aby trafiło w szybę jadącego auta. Efektem był błysk, ale po cichu. Czasem
komuś pod nogi, też błysk po cichu. Resztkę substancji w korku można wyło
normalnie wyjebutać, tradycyjnie, jak inne, butem. Ja kładłem korki na
torach tramwajowych na rondzie Wiatraczna, fajnie jebutało pod kołami
Chciałem też położyć więcej w miejscu, gdzie tram popyla z większą
prędkością, aby uzyskać efekt karabinu maszynowego... Ale, jak to
gówniarstwu - na niewiele kasy starczało, to i się więcej nie kupiło.
Kiedyś, chyba w szkole w szatni (ale wybaczcie, jeśli błądzę co do miejsca,
bo fakt pamiętam), w każdym razie miejsce było raczej bardziej
nieodpowiednie, niż by się spodziewać należało, miałem okazję obserwoweać
np. płonące malutkie ognisko i nagle JEB, ogniska nie ma. Była to chyba
chusteczka higieniczna, z korkiem w środku.
Podobnie przy boisku szkolnym, słusznie kazano mi się oddalić od pewnego
innego małego ogniska, znów JEB i po ognisku. Tym razem był to nabój
karabinowy, sprawny...
Nauczyciele na godzinach wychowawczych nie omieszkali ponarzekać, o palonych
przez dzieciernię "saletrach", ostatni raz sam ok. 10 lat temu, nie wiem,
skąd miałem saletrę sodową, zmieszałem ją z cukrem, bo szlajała mi się po
domu i nie miałem co zrobić, odpaliłem na klatce schodowej (u mnie klatka
schodowa jest autonomicznym ciągiem pieszym, więc nie było możliwości, by
dym leciał ludziom do mieszkań), upewniwszy się, czy ktoś nie idzie, sru,
poszło, śmierdziało z pół godziny...
Myślałem swego czasu, aby jakoś zrobić z saletry i cukru jednolitą masę, nie
wiem, rozpuszczając i potem odparowując, czy stapiając (no, ryzykowne
raczej) i to zajarać, ale jakoś uszło to mojej uwadze.
--
Życie jest przepiękną telenowelą, przenoszoną drogą płciową.
(C) Ferdek Kiepski
(dostępny tu adres email nie jest zarejestrowany w żadnym serwisie,
i JAKIKOLWIEK mailing BEZWZGLĘDNIE zostanie potraktowany jako spam!)
robot
Guest
Mon Jul 25, 2016 7:49 am
W dniu 2016-07-20 o 20:39, Paweł Kasztelan pisze:
Quote:
W dniu 2016-07-20 o 17:21, sundayman pisze:
Zabierałem się za budowe prostych rakietek na karmelek.
Ale teraz strach saletre zamówić;-)
W młodości lubiłem sobie zrobić rakietkę na mikrosilniczki z Czuj-Czynu.
Teraz to chyba lepiej się nie przyznawać do tego, bo CBA z FBI i PZU
przyleci o 5 rano...
I pomyśleć że kiedyś można było w "Młodym techniku" przeczytać jak
robić różne rzeczy z dziedziny chemii.
Teraz te stare numery to pewnie są zakazane. A w bibliotece
to tylko za specjalnym zezwoleniem bo są w dziale prohibitów
Właśnie, że teraz jest łatwiej.
To kiedyś ja musiałem przesiadywać w tym celu w czytelni niczym, za przeproszeniem, kujon jakiś.
https://www.youtube.com/watch?v=LMU9JAK0Hik
JarosĹaw SokoĹowski
Guest
Mon Jul 25, 2016 8:25 am
HF5BS myślał swego czasu, aby jakoś zrobić z saletry i cukru jednolitą masę:
Quote:
nie wiem, rozpuszczając i potem odparowując, czy stapiając (no, ryzykowne
raczej) i to zajarać, ale jakoś uszło to mojej uwadze.
Punkt programu badawczo-rozwojowego pod tytułem "miesznie na mokro" możemy
uznać za wykonany. Wysuszona jednorodna masa ma ciekawsze własności od
proszkowej mieszaniny. Podobne do masy pokrywającej zapałki sztormowe.
--
Jarek
PaweĹ PawĹowicz
Guest
Mon Jul 25, 2016 9:03 am
W dniu 2016-07-25 o 09:19, robot pisze:
Quote:
W dniu 2016-07-20 o 22:07, Paweł Pawłowicz pisze:
Najgłupszym moim wyczynem było robienie nadtlenku eteru. Wylewało się
go do pisuarów, eksplozja następowała przy pierwszych kroplach
oddawanego moczu.
Nadtlenek acetonu pakowałem do stalowych gilz, nie mam pojęcia, po
czym one były. Huk był na pół miasta.
Acetylenek srebra wsypywało się do popielniczek w knajpie. Potem
siadało się parę stolików dalej. Przy kiepowaniu rozwalało pety na
całą knajpę.
Trójjodek azotu wyrzucało się na ulicy. Gdy ktoś wdepnął, odruchowo
zabierał nogi z miejsca eksplozji...
Z Ligi Obrony Kraju wyrzucono mnie za zbombardowanie publiczności w
czasie pokazu. Zrobiliśmy model bombowca, bomby wypełniłem
acetylenkiem srebra, wyzwalało się je dodatkowym kanałem zdalnego
sterowania, oczywiście nielegalnym. Ktoś wszedł na częstotliwość.
Iście rycerskie i barwne portfolio.
Pozostaje pogratulować przebiegu edukacji.
Ja doszedłem do prób wytworzenia nitrogliceryny.
Coś tam nawet wyszło [dwunitrogliceryna zamiast trój? - któż to wie].
Na półce w bibliotece ojca kolegi znaleźliśmy wspaniałą książkę,
"Technologia materiałów wybuchowych", kolega podjął próbę zrobienia
nitrogliceryny według podanego tam opisu. Na szczęście dokładnie
przeczytał, co może pójść nie tak. Dzięki temu zdążył zwiać, ale altanka
na działkach nie przeżyła.
P.P.
HF5BS
Guest
Mon Jul 25, 2016 12:28 pm
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" <jaros@lasek.waw.pl> napisał w wiadomości
news:slrnnpbj7d.5hs.jaros@falcon.lasek.waw.pl...
Quote:
HF5BS myślał swego czasu, aby jakoś zrobić z saletry i cukru jednolitą
masę:
nie wiem, rozpuszczając i potem odparowując, czy stapiając (no, ryzykowne
raczej) i to zajarać, ale jakoś uszło to mojej uwadze.
Punkt programu badawczo-rozwojowego pod tytułem "miesznie na mokro" możemy
uznać za wykonany. Wysuszona jednorodna masa ma ciekawsze własności od
proszkowej mieszaniny. Podobne do masy pokrywającej zapałki sztormowe.
To chyba sobie kiedyś to spróbuję, zaczynając od małych ilości, aby
ograniczyć szkody w razie obsuwy.
Także zorientować się, jak to w razie czego ugasić, może jestem psotnik, ale
nie idiota bezmyślny, który nie zdaje sobie sprawy z tego, co robi.
Jak już będzie wypróbowane i obcykane, jak to zrobić w miarę bezpiecznie, to
pomyślę nad jakąś porządną psotą.
PS. Palilem kiedyś zapałki sztormowe i wiem, że to nie w kij dmuchał...
--
Życie jest przepiękną telenowelą, przenoszoną drogą płciową.
(C) Ferdek Kiepski
(dostępny tu adres email nie jest zarejestrowany w żadnym serwisie,
i JAKIKOLWIEK mailing BEZWZGLĘDNIE zostanie potraktowany jako spam!)
Goto page Previous 1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11, 12, 13 Next