RTV forum PL | NewsGroups PL

Opinie na temat USB Power Pack z ogniwem słonecznym czy rzeczywiście warto inwestować?

USB Power Pack z wbudowanym ogniwem słonecznym

NOWY TEMAT

elektroda NewsGroups Forum Index - Elektronika Polska - Opinie na temat USB Power Pack z ogniwem słonecznym czy rzeczywiście warto inwestować?

Goto page Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

ACMM-033
Guest

Sun Mar 06, 2016 4:29 pm   



Użytkownik "Pszemol" <Pszemol@PolBox.com> napisał w wiadomości
news:nbhdkn$g5j$1@dont-email.me...
Quote:
"Zbynek Ltd." <sp2scf.spamstoper@poczta.onet.pl> wrote in message
news:nbgjj5$nuq$1@node2.news.atman.pl...
Oba mają po 0.08% soku malinowego. I kto tu kogo robi w bambuko, Panie
Pszemol?

No przykre, fakt.

I, jak wspominałem, najgorszy ból jest w tym, że prawdziwego soku malinowego
nie uświadczysz. Uzbieram na zakup, tylko niech on po prostu będzie.
Kiedyś, nasze babcie, jak leżeliśmy przeziębieni w łóżku, serwowały nam sok
malinowy z herbatą, czy co tam było. I jakoś to nas kurowało podobno. A taki
fałszywy sok, co malinowy jedynie udaje, pomoże?
Wiem o efekcie placebo, ale mnie chodzi o rzeczywiste działanie.

--
To nie wstyd być biedakiem, ale, żeby to był zaszczyt,
to ja tego też nie powiem!
(C) Tewje do Pana Boga.

Jarosław Sokołowski
Guest

Sun Mar 06, 2016 4:48 pm   



ACMM-033 napisało:

Quote:
Oba mają po 0.08% soku malinowego. I kto tu kogo robi w bambuko,
Panie Pszemol?

No przykre, fakt.

I, jak wspominałem, najgorszy ból jest w tym, że prawdziwego soku
malinowego nie uświadczysz. Uzbieram na zakup, tylko niech on po
prostu będzie. Kiedyś, nasze babcie, jak leżeliśmy przeziębieni
w łóżku, serwowały nam sok malinowy z herbatą, czy co tam było.

Z naciskiem na "co tam było", bo na pewno nie był to "sok malinowy".
Najwyżej syrop, robiony na gorąco i na słodko z wykorzystaniem osmozy.
I w kręgach zbliżonych do moich babć nazywano to własnie syropem.
Przepisy UE podzielają babcine poglądy -- w ich myśl "sokiem" można
nazywać tylko coś wyciśniętego ze świeżych owoców, bez dodatku wody.
Taki sok malinowy istnieje, ale ani się nie nadaje do niczego, ani
nie jest trwały. Taka tam różowa woda. Babciny syrop też by się słabo
dziś sprzedawał -- był mętny, a nade wszystko kolor miał blady i wciąż
jeszcze blednący z czasem. Nikt czegoś takiego dzisiaj nie kupi.

Quote:
I jakoś to nas kurowało podobno. A taki fałszywy sok, co malinowy
jedynie udaje, pomoże?
Wiem o efekcie placebo, ale mnie chodzi o rzeczywiste działanie.

Wmówiono ludziom istnienie soku malinowego, tak jak wmawia się im
różne rzeczy. Naiwni wierzą, a czegoś takiego jak "prawdziwy sok
malinowy" nie ma, nigdy nie było i nie będzie. Można zrobić najwyżej
cos metodą Adama Słodowego zestawiając razem aromat malinowy, kolor
buraczany i takąż buraczaną słodycz. Komuś to odpowiada, to kupuje.
Nie, to nie. Ale niech na nic innego nie liczy.

--
Jarek

Dariusz Dorochowicz
Guest

Sun Mar 06, 2016 8:20 pm   



W dniu 2016-03-06 o 16:48, Jarosław Sokołowski pisze:

Quote:
Z naciskiem na "co tam było", bo na pewno nie był to "sok malinowy".
Najwyżej syrop, robiony na gorąco i na słodko z wykorzystaniem osmozy.
I w kręgach zbliżonych do moich babć nazywano to własnie syropem.
Przepisy UE podzielają babcine poglądy -- w ich myśl "sokiem" można
nazywać tylko coś wyciśniętego ze świeżych owoców, bez dodatku wody.
Taki sok malinowy istnieje, ale ani się nie nadaje do niczego, ani
nie jest trwały. Taka tam różowa woda. Babciny syrop też by się słabo
dziś sprzedawał -- był mętny, a nade wszystko kolor miał blady i wciąż
jeszcze blednący z czasem. Nikt czegoś takiego dzisiaj nie kupi.

Co do soku to się zgodzę, ale syrop? Jakoś nie przypominam sobie ani
tego, żeby był mętny, ani żeby był blady. Fakt, nie był robiony przez
babcię tylko mamę, ale po roku wciąż miał piękny kolor. Może kwestia
użytej technologii... Każdy ma jakieś swoje metody. Jakiś czas temu
kupiłem na stoisku ze "zdrową żywnością" jakiś taki syrop, co skład miał
bardzo przyzwoity (chyba nawet bez aronii) - zdaje się że był tam po
prostu syrop malinowy. Teraz już nie pamiętam, stwierdziłem że trzeba
spróbować. Tanie to nie było, smak może nie taki dokładnie, jak ten
"robiony", ale zdecydowanie różnił się od tego z aromatem. Czuć było
maliny. I w zapachu, i w smaku.

Pozdrawiam

DD

Zbynek Ltd.
Guest

Sun Mar 06, 2016 8:29 pm   



Jarosław Sokołowski napisał(a) :
Quote:
ACMM-033 napisało:

Oba mają po 0.08% soku malinowego. I kto tu kogo robi w bambuko,
Panie Pszemol?

No przykre, fakt.

I, jak wspominałem, najgorszy ból jest w tym, że prawdziwego soku
malinowego nie uświadczysz. Uzbieram na zakup, tylko niech on po
prostu będzie. Kiedyś, nasze babcie, jak leżeliśmy przeziębieni
w łóżku, serwowały nam sok malinowy z herbatą, czy co tam było.

Z naciskiem na "co tam było", bo na pewno nie był to "sok malinowy".
Najwyżej syrop, robiony na gorąco i na słodko z wykorzystaniem osmozy.
I w kręgach zbliżonych do moich babć nazywano to własnie syropem.
Przepisy UE podzielają babcine poglądy -- w ich myśl "sokiem" można
nazywać tylko coś wyciśniętego ze świeżych owoców, bez dodatku wody.
Taki sok malinowy istnieje, ale ani się nie nadaje do niczego, ani
nie jest trwały. Taka tam różowa woda. Babciny syrop też by się słabo
dziś sprzedawał -- był mętny, a nade wszystko kolor miał blady i wciąż
jeszcze blednący z czasem. Nikt czegoś takiego dzisiaj nie kupi.

Jak zwał, tak zwał, ale do podratowania zdrowia służyło. Skutecznie.
Moje soki, przepraszam, syropy, a zresztą sam nie wiem co to, nie są
mętne ani nie bledną po kilku latach.
A tak w ogóle to soków już nie robię, tylko całe maliny zasypane
cukrem i gotowane w słoiku. Bez dodatku wody. I chemii. Szkoda
marnować owoc tylko dla uzyskania samego soku. I też kilka lat nie
zmienia wyglądu.

--
Pozdrawiam
Zbyszek
PGP key: 0xE09DDDC1

re
Guest

Sun Mar 06, 2016 9:37 pm   



Użytkownik "Pszemol"

Quote:
Zostawiasz grzecznie cytat a jak nie to do domu.

Idź do domu.
---
Chyba nie ogarniasz

Jarosław Sokołowski
Guest

Sun Mar 06, 2016 9:43 pm   



Pan Dariusz Dorochowicz napisał:

Quote:
Z naciskiem na "co tam było", bo na pewno nie był to "sok malinowy".
Najwyżej syrop, robiony na gorąco i na słodko z wykorzystaniem osmozy.
I w kręgach zbliżonych do moich babć nazywano to własnie syropem.
Przepisy UE podzielają babcine poglądy -- w ich myśl "sokiem" można
nazywać tylko coś wyciśniętego ze świeżych owoców, bez dodatku wody.
Taki sok malinowy istnieje, ale ani się nie nadaje do niczego, ani
nie jest trwały. Taka tam różowa woda. Babciny syrop też by się słabo
dziś sprzedawał -- był mętny, a nade wszystko kolor miał blady i wciąż
jeszcze blednący z czasem. Nikt czegoś takiego dzisiaj nie kupi.

Co do soku to się zgodzę, ale syrop? Jakoś nie przypominam sobie ani
tego, żeby był mętny, ani żeby był blady. Fakt, nie był robiony przez
babcię tylko mamę, ale po roku wciąż miał piękny kolor. Może kwestia
użytej technologii...

W żadnym wypadku nie ma koloru takiego, jak syropy przemysłowe. Mam
wrażenie, że ludzie w ogóle zapomnieli, co oznacza "kolor malinowy"
i oczekują wielkiej intensywności doznań wzrokowych. Więc blade dość
są te syropy robione w technologii domowej. Ponieważ zawsze uważałem,
że że w robieniu przetworów domowych najbardziej chodzi o robienie
przetworów domowych, a nie o ich późniejsze użycie, to u nas te słoje
i flaszki przeważnie popadały w piwniczne zapomnienie. Odnalezione po
latach maliny zwasze wypadają blado. Innym zdarza się, że czas przydaje
więcej szlachetności. Także z mętnościa sprawy tak się mają, że gdy
ktoś chce wydobyć w syropie jak najwięcej malinowego jestestwa, to ona
być musi. Złego nic w tym nie ma. Chyba że ktoś zna tajemne technologie,
które i walowy zachowają, i klarowność syropom nadadzą -- tedy chylę
czoła.

Quote:
Jakiś czas temu kupiłem na stoisku ze "zdrową żywnością" jakiś taki
syrop, co skład miał bardzo przyzwoity (chyba nawet bez aronii)

Co słego jest w aronii? Kupowaliśmy kiedyś aroniowe w specjalistycznym
aroniowym gospodarstwie. Bardzo dobre i na pewno nie tanie. Aronia, to
bardzo zacna roślina.

Quote:
- zdaje się że był tam po prostu syrop malinowy. Teraz już nie
pamiętam, stwierdziłem że trzeba spróbować. Tanie to nie było,
smak może nie taki dokładnie, jak ten "robiony", ale zdecydowanie
różnił się od tego z aromatem. Czuć było maliny. I w zapachu,
i w smaku.

Ani chybi był to aromat identyczny z naturalnym.

Jarek

PS
pl.rec.kuchnia to zacna grupa. Identyfikatora swojego też oczywiście
ma, ale rozpoznać i omijać go łatwo.

--
Niech żyje nam towarzysz Stalin, co usta słodsze ma od malin.

Jarosław Sokołowski
Guest

Sun Mar 06, 2016 9:46 pm   



Pan Zbyszek napisał:

Quote:
Babciny syrop też by się słabo dziś sprzedawał -- był mętny, a nade
wszystko kolor miał blady i wciąż jeszcze blednący z czasem. Nikt
czegoś takiego dzisiaj nie kupi.

Jak zwał, tak zwał, ale do podratowania zdrowia służyło. Skutecznie.
Moje soki, przepraszam, syropy, a zresztą sam nie wiem co to, nie
są mętne ani nie bledną po kilku latach.

No to moje gratulacje. Skuteczność zawsze na pierwszym miejscu.
A w takim razie nie da się nie wspomieć o czymś, co nosi nazwę
"Tata z Mamą", a co zostało trochę zapomniane. Robi się to prosto,
przez zmieszanie pół na pół domowego syropu malinowego z wódką.
Bimber też może być. Dla zdrowotności ma ten preparat wielkie
zasługi.

Quote:
A tak w ogóle to soków już nie robię, tylko całe maliny zasypane
cukrem i gotowane w słoiku. Bez dodatku wody. I chemii. Szkoda
marnować owoc tylko dla uzyskania samego soku. I też kilka lat
nie zmienia wyglądu.

I to jest bardzo słuszna koncepcja ta koncepcja.

Jarek

--
Lecz gdy spłynie mrok wieczorny
Typem staję się upiornym:
Twarz mi blednie, włos mi rzednie,
Psują mi się zęby przednie.

Dariusz Dorochowicz
Guest

Sun Mar 06, 2016 10:26 pm   



W dniu 2016-03-06 o 21:43, Jarosław Sokołowski pisze:
Quote:
Pan Dariusz Dorochowicz napisał:

Z naciskiem na "co tam było", bo na pewno nie był to "sok malinowy".
Najwyżej syrop, robiony na gorąco i na słodko z wykorzystaniem osmozy.
I w kręgach zbliżonych do moich babć nazywano to własnie syropem.
Przepisy UE podzielają babcine poglądy -- w ich myśl "sokiem" można
nazywać tylko coś wyciśniętego ze świeżych owoców, bez dodatku wody.
Taki sok malinowy istnieje, ale ani się nie nadaje do niczego, ani
nie jest trwały. Taka tam różowa woda. Babciny syrop też by się słabo
dziś sprzedawał -- był mętny, a nade wszystko kolor miał blady i wciąż
jeszcze blednący z czasem. Nikt czegoś takiego dzisiaj nie kupi.

Co do soku to się zgodzę, ale syrop? Jakoś nie przypominam sobie ani
tego, żeby był mętny, ani żeby był blady. Fakt, nie był robiony przez
babcię tylko mamę, ale po roku wciąż miał piękny kolor. Może kwestia
użytej technologii...

W żadnym wypadku nie ma koloru takiego, jak syropy przemysłowe. Mam
wrażenie, że ludzie w ogóle zapomnieli, co oznacza "kolor malinowy"
i oczekują wielkiej intensywności doznań wzrokowych. Więc blade dość
są te syropy robione w technologii domowej. Ponieważ zawsze uważałem,
że że w robieniu przetworów domowych najbardziej chodzi o robienie
przetworów domowych, a nie o ich późniejsze użycie, to u nas te słoje
i flaszki przeważnie popadały w piwniczne zapomnienie. Odnalezione po
latach maliny zwasze wypadają blado. Innym zdarza się, że czas przydaje
więcej szlachetności. Także z mętnościa sprawy tak się mają, że gdy
ktoś chce wydobyć w syropie jak najwięcej malinowego jestestwa, to ona
być musi. Złego nic w tym nie ma. Chyba że ktoś zna tajemne technologie,
które i walowy zachowają, i klarowność syropom nadadzą -- tedy chylę
czoła.

No nie, po paru latach to może faktycznie coś stracić, ale u nas zawsze
robiło się przegląd piwnicy w wakacje. Wydaje mi sie, że jakieś soki
kiedyś zostały na drugi rok i rzeczywiście kolor zrobił się jaśniejszy,
a i smak też się zmienił. Ale po paru latach to i w sklepie nie
powinieneś uświadczyć syropu.

Quote:
Jakiś czas temu kupiłem na stoisku ze "zdrową żywnością" jakiś taki
syrop, co skład miał bardzo przyzwoity (chyba nawet bez aronii)

Co słego jest w aronii? Kupowaliśmy kiedyś aroniowe w specjalistycznym
aroniowym gospodarstwie. Bardzo dobre i na pewno nie tanie. Aronia, to
bardzo zacna roślina.

Owszem, ale pakowana do wszystkiego jako podstawa, więc na pewno tańsza
niż maliny. A mnie lubi wykrzywiać gębę - ja się wychowałem na
poziomkach, jagodach, malinach i różnych innych takich zrywanych
bardziej czy mniej osobiście (zależy kiedy) w lesie, na łące albo na
działce. Oprócz tego brakuje mi jeszcze żab... Pamiętam jak na wiosnę o
zachodzie słońca wydawało się że na zachodzie (tam było jezioro) ktoś
postawił jakieś wielkie głośniki i puszcza kumkanie żab. Albo że pół
nieba samo kumka.

Quote:
- zdaje się że był tam po prostu syrop malinowy. Teraz już nie
pamiętam, stwierdziłem że trzeba spróbować. Tanie to nie było,
smak może nie taki dokładnie, jak ten "robiony", ale zdecydowanie
różnił się od tego z aromatem. Czuć było maliny. I w zapachu,
i w smaku.

Ani chybi był to aromat identyczny z naturalnym.

Tak trochę poszukałem i wprawdzie nie znalazłem dokładnie takiego, ale:
http://www.bdsklep.pl/anevaj-200ml-sok-malinowy-100,id-47786
http://sklep.iwnirz.pl/sok-malina-100-bio-200-ml-duplikat-1-462.html
http://www.sklepvita.pl/soki-syropy-napoje/8874-SYROP-MALINOWY-250ML-PREMIUM-ROSA-5902036001264.html
https://www.frisco.pl/pid,39570/n,bio-food-syrop-malinowy-bio/stn,product
http://ekosfera24.pl/syrop-malinowy-polska-roza-300g.html

Pytanie co to tak naprawdę znaczy, ale może jednak nie jest tak źle.
Ostatnio kupiłem jakiś taki tłoczony na zimno. Jak otworzę, to mogę
napisać co w środku.

Pozdrawiam

DD

Michał Jankowski
Guest

Sun Mar 06, 2016 10:44 pm   



Ja kupowałem coś takiego:
http://jeznach.pl/KonfituryItp.php
59% soku z malin, reszta cukier.

MJ
PS. O ile nie kłamią. Smile

JaNus
Guest

Sun Mar 06, 2016 10:50 pm   



W dniu 2016-03-06 o 21:43, Jarosław Sokołowski pisze:
Quote:


Pardon, że ciachnąłem wszystko, ale tak mi szybciej. Piszesz o utracie
koloru, ale aby to miało zachodzić w... piwnicy? Coś z technologią być
musiało nie halo! Soki mojej Mateczki nie traciły barwy latami. Co
innego w przypadku wyrobów żony: używała takiego "sokownika", gdzie był
skomplikowany system wkładek, na-kładek, i pod-kładek, istna
"matrioszka"! I gotowała w tym go-dzi-na-mi! W efekcie to co w końcu
wyprodukowała miało cienką barwę, istne "siki ciotki Weroniki", mizerny
smak i zero aromatu.
Zaś sok malinowy, taki "najprawdziwszy" robi się diametralnie inaczej.
Nie pomnę już, czy go się w ogóle obrabia w wysokiej temperaturze, chyba
_nie_, a jeśli już, to bardzo krótko! On naciągać ma nie dzięki
Celsjuszom, ale "nastawnie": zasypuje się owoce cukrem, po czym one mają
swoje odstać, ale (uwaga, uwaga!) nie w ciemnicy, lecz na słońcu!
Określony czas, oczywiście, bo potem "w suchym, zimnym, bez dostępu
światła".
Pamiętam, że jeśli owoce nie zostały dobrze obmyte z różności, to
bywało, że w takim "nastawie" pojawiały się... robaki, acz znawcy
tłumaczyli, że "jest to zjawisko normalne, i nie obniża jakości napoju".
Brrr!

Quote:

PS pl.rec.kuchnia to zacna grupa. Identyfikatora swojego też
oczywiście ma, ale rozpoznać i omijać go łatwo.


Identyfikatora? Znaczy się P. Gł-ka?

--
Powiedzenie w mojej rodzinie, autorstwa pradziadka:

Dobre rady nic nie kosztują

i przeważnie warte są
swojej... ceny!

re
Guest

Sun Mar 06, 2016 10:57 pm   



Użytkownik "Zenek Kapelinder"

Nie okrada bo z samych malin jest bardzo drogi. I jak widzisz cene 3 zyle za
pol litra to nie moze byc z samych malin.
---
To ile Herbapol liczy sobie za sok z samych malin i jak go nazywa ?

Jarosław Sokołowski
Guest

Sun Mar 06, 2016 11:01 pm   



Pan Dariusz Dorochowicz napisał:

Quote:
Ponieważ zawsze uważałem, że że w robieniu przetworów domowych
najbardziej chodzi o robienie przetworów domowych, a nie o ich
późniejsze użycie, to u nas te słoje i flaszki przeważnie popadały
w piwniczne zapomnienie. Odnalezione po latach maliny zwasze wypadają
blado. Innym zdarza się, że czas przydaje więcej szlachetności.
Także z mętnościa sprawy tak się mają, że gdy ktoś chce wydobyć
w syropie jak najwięcej malinowego jestestwa, to ona być musi.
Złego nic w tym nie ma. Chyba że ktoś zna tajemne technologie,
które i walowy zachowają, i klarowność syropom nadadzą -- tedy
chylę czoła.

No nie, po paru latach to może faktycznie coś stracić, ale u nas
zawsze robiło się przegląd piwnicy w wakacje. Wydaje mi sie, że
jakieś soki kiedyś zostały na drugi rok i rzeczywiście kolor zrobił
się jaśniejszy, a i smak też się zmienił.

Częsty to przypadek, że jesteśmy o czymś święcie przekonani, ale jak
ktoś zwróci uwagę, to się okazuje, że jednak jest inaczej. Przetwory
domowe są żywe, zmieniają się w czasie, kolor i konsystencaj ulega
ciągłej przemianie. Malinowych dotyczy to w sposób szczególny.

Quote:
Ale po paru latach to i w sklepie nie powinieneś uświadczyć syropu.

Tu jest tak samo, czyli odwrotnie. Przemysłowym wyrobom często
zarzuca się przesadnie długą trwałość, co ma świadczyć o nadmiarze
konserwantów. Wymaga się, by w deklarowanym kilkuletnim terminie
przydatności nic się nie zmieniało, jednocześnie psioczy się na
to, że plastik. Faktem jest, że one w czasie bardziej iezmienne
od domowych.

Quote:
Jakiś czas temu kupiłem na stoisku ze "zdrową żywnością" jakiś taki
syrop, co skład miał bardzo przyzwoity (chyba nawet bez aronii)

Co słego jest w aronii? Kupowaliśmy kiedyś aroniowe w specjalistycznym
aroniowym gospodarstwie. Bardzo dobre i na pewno nie tanie. Aronia, to
bardzo zacna roślina.

Owszem, ale pakowana do wszystkiego jako podstawa, więc na pewno
tańsza niż maliny.

Nie tyle podstawa, co barzo częsty dodatek. W charakterze barwnika
przede wszystkim. Może to lepiej niż dodawać barwnik syntetyczny?

Quote:
A mnie lubi wykrzywiać gębę - ja się wychowałem na poziomkach,
jagodach, malinach i różnych innych takich zrywanych bardziej
czy mniej osobiście (zależy kiedy) w lesie, na łące albo na
działce.

Aronia nie zastąpi własnoręcznie zbieranej maliny, ale w przetworach
da się to ze sobą pogodzić. Z wielkim pożytkiem dla ich zjadacza.

Quote:
Oprócz tego brakuje mi jeszcze żab... Pamiętam jak na wiosnę o
zachodzie słońca wydawało się że na zachodzie (tam było jezioro)
ktoś postawił jakieś wielkie głośniki i puszcza kumkanie żab.
Albo że pół nieba samo kumka.

U mnie sucho, naturalnych miejsc dla żab brak, ale późną wiosną
znajduję sporo migrujących osobników. nie jest chyba aż tak źle,
braki na odcinku zażabienia są brakami lokalnymi. Ale warto im
warunki poprawiać gdzie się da, bowiem zwierz to sympatyczny
i wielce pożyteczny.

Quote:
smak może nie taki dokładnie, jak ten "robiony", ale zdecydowanie
różnił się od tego z aromatem. Czuć było maliny. I w zapachu,
i w smaku.

Ani chybi był to aromat identyczny z naturalnym.

Tak trochę poszukałem i wprawdzie nie znalazłem dokładnie takiego, ale:
http://www.bdsklep.pl/anevaj-200ml-sok-malinowy-100,id-47786
http://sklep.iwnirz.pl/sok-malina-100-bio-200-ml-duplikat-1-462.html
http://www.sklepvita.pl/soki-syropy-napoje/8874-SYROP-MALINOWY-250ML-PREMIUM-ROSA-5902036001264.html
https://www.frisco.pl/pid,39570/n,bio-food-syrop-malinowy-bio/stn,product
http://ekosfera24.pl/syrop-malinowy-polska-roza-300g.html

Dzisiaj w sklepie widziałem butelke podpisaną "sok ze świeżych jabłek
i malin", trwałość miał podaną chyba dwa tygodnie. Ale skąd o tej porze
świeże maliny?

Quote:
Pytanie co to tak naprawdę znaczy, ale może jednak nie jest tak źle.
Ostatnio kupiłem jakiś taki tłoczony na zimno. Jak otworzę, to mogę
napisać co w środku.

Butelka była przeźroczysta i było widać co w środku. Mętne było dość,
czyli prawidłowo. Ale skąd te maliny?

Jarek

--
Nie była to dziewczynka,
Lecz chłopiec jak malinka,
Czapeczkę nosił z szykiem,
Czerwoną z kutasikiem.

Jarosław Sokołowski
Guest

Sun Mar 06, 2016 11:13 pm   



Pan JaNus napisał:

Quote:
Pardon, że ciachnąłem wszystko, ale tak mi szybciej. Piszesz o utracie
koloru, ale aby to miało zachodzić w... piwnicy? Coś z technologią być
musiało nie halo! Soki mojej Mateczki nie traciły barwy latami. Co
innego w przypadku wyrobów żony: używała takiego "sokownika", gdzie
był skomplikowany system wkładek, na-kładek, i pod-kładek, istna
"matrioszka"! I gotowała w tym go-dzi-na-mi! W efekcie to co w końcu
wyprodukowała miało cienką barwę, istne "siki ciotki Weroniki", mizerny
smak i zero aromatu.

Bo to zła kobieta była. Tak się nie robi. Przeszkolenie u teściowej
by jej się przydało.

Quote:
Zaś sok malinowy, taki "najprawdziwszy" robi się diametralnie inaczej.
Nie pomnę już, czy go się w ogóle obrabia w wysokiej temperaturze,
chyba _nie_, a jeśli już, to bardzo krótko! On naciągać ma nie dzięki
Celsjuszom, ale "nastawnie": zasypuje się owoce cukrem, po czym one
mają swoje odstać, ale (uwaga, uwaga!) nie w ciemnicy, lecz na słońcu!
Określony czas, oczywiście, bo potem "w suchym, zimnym, bez dostępu
światła".

Tak, wyciąganie cukrem przez osmozę, to dobra technologia. Nie tylko
do malin. Jak cukru dużo, to i późniejsza obróbka termiczna nie jest
potrzebna. Gdy mało, wskazana jest pasteryzacja.

Quote:
Pamiętam, że jeśli owoce nie zostały dobrze obmyte z różności, to
bywało, że w takim "nastawie" pojawiały się... robaki, acz znawcy
tłumaczyli, że "jest to zjawisko normalne, i nie obniża jakości
napoju". Brrr!

Taki robaczek wiele nie zje, więc nie ma o co sie awanturować.

Quote:
PS pl.rec.kuchnia to zacna grupa. Identyfikatora swojego też
oczywiście ma, ale rozpoznać i omijać go łatwo.

Identyfikatora? Znaczy się P. Gł-ka?

Tak, ksywki czasem zmienia, ale rozpoznać łatwo. Tamtejsza jest
bardziej niezmienna, inteligencją i kulturą od tego naszego tutaj
też zbytnio nie odbiega, więc sprawa jest jeszcze prostrza.

--
Jarek

Pszemol
Guest

Mon Mar 07, 2016 12:45 am   



"re" <re@re.invalid> wrote in message news:nbi4cs$ru6$1@mx1.internetia.pl...
Quote:
Użytkownik "Pszemol"

Zostawiasz grzecznie cytat a jak nie to do domu.

Idź do domu.
---
Chyba nie ogarniasz

Tak sobie to tłumacz Smile

Pszemol
Guest

Mon Mar 07, 2016 2:55 am   



"Dariusz Dorochowicz" <_dadoro_@wp.com> wrote in message
news:nbhvum$h5f$1@node1.news.atman.pl...
Quote:
Co do soku to się zgodzę, ale syrop? Jakoś nie przypominam sobie ani tego,
żeby był mętny, ani żeby był blady. Fakt, nie był robiony przez babcię
tylko mamę, ale po roku wciąż miał piękny kolor. Może kwestia użytej
technologii... Każdy ma jakieś swoje metody.

Też te soki (syropy?) malinowe jakie pamiętam u babci
miały ładny, czerwony kolor i często też pojedyncze
pestki z malin w nich pływały. Pewnie oszustwo babcia
robiła i jakieś pestki malinowe nawet wrzuciła dla zmyłki...

Quote:
Czuć było maliny. I w zapachu, i w smaku.

Naukowcy mówią, że smaku pochodzi z zapachu właśnie... Smile
Smakiem czujesz tylko gorzkość, kwaśność i słodkość,
za resztę wrażeń odpowiada niestety tylko nos...

Goto page Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

elektroda NewsGroups Forum Index - Elektronika Polska - Opinie na temat USB Power Pack z ogniwem słonecznym czy rzeczywiście warto inwestować?

NOWY TEMAT

Regulamin - Zasady uzytkowania Polityka prywatnosci Kontakt RTV map News map