Goto page Previous 1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13, 14 Next
JarosĹaw SokoĹowski
Guest
Mon Jan 27, 2020 11:42 pm
Pan J.F. napisał:
Quote:
Dawali najpierw 130 dolarów na osobę, a potem 150. Raz dostaliśmy
z rodziną, na indywidualnywyjazd. Może na to "promesa" mówili,
nie pamiętam.
Najpierw "ksiazeczka walutowa".
Nie, książeczka walutowa była na demoludy. Nawet jeszcze gdzieś mam
taką. Dawali i stęplowali do dowodu, że się już jedną ma. Był limit
(w złotówkach) na trzy lata, ile można wymieić na korony, forinty,
leje, lewy, marki albo ruble. Z tymi ostatnimi najgorzej, bo do ZSRR
nas nie chcieli wpuszczać, żebyśmy fermentu nie siali.
--
Jarek
JarosĹaw SokoĹowski
Guest
Mon Jan 27, 2020 11:48 pm
Pan J.F. napisał:
Quote:
W każdym razie za komuny lokaty dolarowe były masakrycznie
wysoko oprocentowane. Chyba 7 czy nawet 9% rocznie!
Czy wtedy ogolnie na swiecie nie bylo wyzszych procentow ?
Były, ale nie aż tak. Książeczka PKO miała 3%.
Quote:
https://data.bls.gov/cgi-bin/cpicalc.pl
$1000 z 1985 bylo warte 1200 w 1990.
$1000 z 1980 bylo warte 1600 w 1990.
To ma pokazać inflację, nie stopy procentowe.
Quote:
Tak bardzo czerwonemu zależało na walucie.
Ale to "zalezalo" sugeruje, ze nie odda, bo co za interes dostac
dolary, za dwa lata oddac z nawiazka
Gierek sugerował zachodznim bankom, że nie odda? Przeświadczenie
mieli takie, że już za chwileczkę, już za momencik staniemy się
potęgą gospodarczą, a wtedy każdy dostanie pożyczone z nawiązką.
--
Jarek
J.F.
Guest
Tue Jan 28, 2020 10:16 am
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:slrnr2uq5j.adi.jaros@falcon.lasek.waw.pl...
Pan J.F. napisał:
Quote:
W każdym razie za komuny lokaty dolarowe były masakrycznie
wysoko oprocentowane. Chyba 7 czy nawet 9% rocznie!
Czy wtedy ogolnie na swiecie nie bylo wyzszych procentow ?
Były, ale nie aż tak. Książeczka PKO miała 3%.
https://data.bls.gov/cgi-bin/cpicalc.pl
$1000 z 1985 bylo warte 1200 w 1990.
$1000 z 1980 bylo warte 1600 w 1990.
To ma pokazać inflację, nie stopy procentowe.
Gdzies tam za tym ida stopy procentowe.
Myslisz, ze Polsce pozyczano te $ na mniej ?
Quote:
Tak bardzo czerwonemu zależało na walucie.
Ale to "zalezalo" sugeruje, ze nie odda, bo co za interes dostac
dolary, za dwa lata oddac z nawiazka :-)
Gierek sugerował zachodznim bankom, że nie odda? Przeświadczenie
mieli takie, że już za chwileczkę, już za momencik staniemy się
potęgą gospodarczą, a wtedy każdy dostanie pożyczone z nawiązką.
Ale ktory rok opisujesz, i czy to nie bylo za spawacza ?
W 78-80, gdy brakowalo na splate raty kredytu, to moze i faktycznie
kazdy dolarek na wage zlota
Za Jaruzelskiego dolarki jeszcze bardziej potrzebne, ale rat nie
splacalismy ...
J.
Piotr GaĹka
Guest
Tue Jan 28, 2020 10:22 am
W dniu 2020-01-27 o 17:35, J.F. pisze:
Quote:
Najpierw "ksiazeczka walutowa".
Bo nazwa "promesa" mi sie troche kloci - to jest przyrzeczenie/obietnica,
co tu obiecywac ?
Mi się też kojarzy określenie promesa dolarowa.
Człowiek miał obiecane, że jak uda mu się zdobyć wszystkie niezbędne
dokumenty aby legalnie wyjechać na zachód to mu władza sprzeda chyba do
150$ po cenie oficjalnej - znacznie niższej od realnej (zwanej
czarnorynkową).
W 1981 wyjechaliśmy na 2 miesięczną "Wyprawę kajakową" w Alpy (Niemcy,
Francja, Włochy). Star z przyczepą sporo pali. Nie pamiętam dokładnego
rozliczenia, ale zapamiętałem, że na wyżywienie mieliśmy $0.5 na dzień
na osobę a na prywatne wydatki każdy miał chyba coś rzędu $5 (za $3.5
kupiłem plakat z Papieżem, który potem mi czeski celnik zabrał -
zakazana literatura).
W czasie tych dwu miesięcy tylko jeden raz zdecydowaliśmy się z bratem
na jedną puszkę (na spółę) jakiejś Mirindy czy coś w tym stylu - cały
dzień łażenia po Rzymie w pełnym słońcu i temperaturze w cieniu ponad 30
stopni.
P.G.
PaweĹ PawĹowicz
Guest
Tue Jan 28, 2020 10:33 am
W dniu 2020-01-27 o 22:51, RoMan Mandziejewicz pisze:
Quote:
Hello Paweł,
Monday, January 27, 2020, 5:00:24 PM, you wrote:
Ja wiem że żyje się lepiej niż za komuny ale to nie powód żeby nie
zauważyć że mogło by się żyć jeszcze lepiej. Zresztą może przesadzam z
tym że żyje się lepiej, bo jak donosi NIK właśnie pobiliśmy rekord
umieralności, edukacja leży, w telewizji propaganda gorsza niż za starej
komuny, zdrowsi też nie jesteśmy, żarcie to kompletna porażka
Co do edukacji i propagandy pełna zgoda, ale w kwestii "żarcia" to
pojechałeś po bandzie aż iskrami posypało. Z analizą żywności mam
zawodowo związek (łatwo sprawdzić jaki) od wielu lat, nie ulega cienia
wątpliwości że jakość żywności poprawiła się kolosalnie (!) od czasów
komuny.
Nie mam pojęcia, o jakiej żywności myślisz ale jeśli chodzi o mięso i wędliny,
to ilość pompowanej w nie wody i żeli jest zastraszająca. Jak widzę
etykietę z zawartością boczku w boczku 64% to nawet nie myślę o
kupnie. Gorzej, gdy już normalnego boczku wędzonego nie ma gdzie
kupić.
Nikt nie każe Ci kupować szynki za 7.50, a z zakupem lepszej nie ma
problemu. Przynajmniej we Wrocławiu.
Nie piszę o szynce - paradoksalnie jest z nią trochę lepiej. Świadomie
podałem dwie wedliny, które są najmocniej fałszowane.
Za komuny receptury wędlin były ścisłe a za fałszowanie szło się
siedzieć. Prywatne zakłady konkurowały z państwowymi JAKOŚCIĄ.
Teoretycznie. Na przedmiocie "Chemiczne i instrumentalne metody analizy
żywności" (nie ja wymyśliłem tą nazwę) robiliśmy wtedy oznaczenia
azotynów (dziś azotanów III) w wyrobach mięsnych.
Przez stulecia peklowało się mięso saletrą bez opamiętania i jakoś nie
wyginęliśmy.
Tylko ja piszę o fałszowaniu wodą i żelami a ty o azotynach...
To nie jest fałszowanie. Suweren życzy sobie, aby było tanio, więc jest
tanio. Nie da się zrobić boczku według Twojego życzenia za dychę czy
dwie. Aby był naprawdę dobry, będzie czwórka na początku ceny. I kto go
wtedy kupi? Więc ostrzykuje się wodą z modyfikowaną skrobią, potem
próbujesz to coś smażyć, a skrobia się pali.
Szynkę kupuję wyłącznie we czwartki, nie każdego czwartku, nie jestem
wielkim entuzjastą wyrobów mięsnych. We czwartki dlatego, że do sklepu w
pobliżu uczelni przywożą wtedy porządną szynkę. Jedną! Samo centrum
dużego miasta.
Dobre wędliny da się kupić bez problemów. Ale nie za dychę za kilogram.
P.P.
J.F.
Guest
Tue Jan 28, 2020 10:33 am
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:slrnr2upqo.adi.jaros@falcon.lasek.waw.pl...
Pan J.F. napisał:
Quote:
Dawali najpierw 130 dolarów na osobę, a potem 150. Raz dostaliśmy
z rodziną, na indywidualnywyjazd. Może na to "promesa" mówili,
nie pamiętam.
Najpierw "ksiazeczka walutowa".
Nie, książeczka walutowa była na demoludy. Nawet jeszcze gdzieś mam
taką. Dawali i stęplowali do dowodu, że się już jedną ma. Był limit
(w złotówkach) na trzy lata, ile można wymieić na korony, forinty,
IMO - byly tez na nia dolary i inne waluty wymienialnie.
Jakos ograniczone - wlasnie chyba wyjazd trzeba bylo miec zamowiony.
No i kwotowo ograniczone, wlasnie te 130$, choc chodzi mi po glowie
120 i 110.
To sie zmienialo w czasie, byc moze z zachodnich zrezygnowano
wczesniej,
potem nawet wschodnich byl problem kupic - znow tylko na wycieczki.
Quote:
leje, lewy, marki albo ruble. Z tymi ostatnimi najgorzej, bo do ZSRR
nas nie chcieli wpuszczać, żebyśmy fermentu nie siali.
Do ZSRR nas troche wpuszczali - tranzytem, do Bułgarii.
Pod kontrolą, bo gdzie to obywatel zjedzal z trasy.
No i rozne sluzbowe wyjazdy byly.
Gdzies tam po tym wszystkim, juz w latach 90-tych, zrobiła się ponoć
duża nadwyżka w rublach transferowych.
Ale to na szczeblu panstwowym.
I pojawily sie w kraju telewizory Rubin, ktorych juz malo ktos chcial,
lodowki Minsk, bodajze pralki Wiatka ... tzn wczesniej tez byly, ale
wczesniej to byl rarytas, a tu towar stoi na polce i czeka na klienta.
J.
J.F.
Guest
Tue Jan 28, 2020 10:39 am
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:slrnr2upan.adi.jaros@falcon.lasek.waw.pl...
Quote:
Z tym że to problemy mieszczuchów były... Ja dopiero teraz się o
nich
dowiaduję - po wodę wówczas chodziłem do studni, a mleko piłem
niemal
spod krowy.
Dziennik telewizyjny nawet nie próbował tego ukryć. Miejskie mleko
było
czymś niewyobrażalnie syfiastym. Stąd instytucja mleczarza --
przynosił
w środku nocy butelkę pod drzwi, tylko wtedy była szansa, że rano da
się jeszcze zagotować.
Codziennie przynosil. Krowy nie znaja kalendarza.
Zima byl problem, bo butelki pekaly na mrozie (tatusiu, co to jest
mróz).
Instytucja mleczarza byla w wielu krajach ... i chyba zanikla.
Za duzy koszt, za duzo zlodziei, czy mamy metody utrwalania mleka ?
Quote:
Ale wiele razy czytałem (w Usenecie), że a PRL
mleko to była małmazyja. Bez Kozery powiem, że komuś gruźlica musiała
pamięć wyżreć.
Nie przypominam sobie, zeby to mleko bylo jakies zle.
Ba - pamietam w szkole wyscigi do stolowki na kubek mleka.
Do złego byśmy tak nie pedzili.
Za to zsiadalo sie normalnie, dzisiejsze juz nie.
J.
PaweĹ PawĹowicz
Guest
Tue Jan 28, 2020 10:40 am
W dniu 2020-01-27 o 16:39, Jarosław Sokołowski pisze:
Quote:
Pan Paweł Pawłowicz napisał:
Ja wiem że żyje się lepiej niż za komuny ale to nie powód żeby nie
zauważyć że mogło by się żyć jeszcze lepiej. Zresztą może przesadzam
z tym że żyje się lepiej, bo jak donosi NIK właśnie pobiliśmy rekord
umieralności, edukacja leży, w telewizji propaganda gorsza niż za
starej komuny, zdrowsi też nie jesteśmy, żarcie to kompletna porażka
Co do edukacji i propagandy pełna zgoda, ale w kwestii "żarcia" to
pojechałeś po bandzie aż iskrami posypało. Z analizą żywności mam
zawodowo związek (łatwo sprawdzić jaki) od wielu lat, nie ulega cienia
wątpliwości że jakość żywności poprawiła się kolosalnie (!) od czasów
komuny.
Też tak uważam, ale ponieważ nie mam z tym "zawodowych związków",
to trudno mi przekonywać "wiedzących lepiej". Oni przeważnie też
"wiedzą", że żarcie było wtedy tanie. Tu już mogę wysłać do czytelni
celem przejrzenia roczników statystycznych. Jednak to też na nic, bo
oni przeważnie niepiśmienni.
Sugeruję w owej czytelni poszukać danych o zgonach w wyniku zatruć
żywnością. W dużym skrócie: za późnej komuny do piachu szło około 300
osób rocznie, głównie Clostridium botulinum. Dziś to pojedyncze osoby,
głównie Amanita phalloides.
P.P.
J.F.
Guest
Tue Jan 28, 2020 10:50 am
Użytkownik "RoMan Mandziejewicz" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:1710149908$20200127225136@squadack.com...
Hello Paweł,
Quote:
Za komuny receptury wędlin były ścisłe a za fałszowanie szło się
siedzieć. Prywatne zakłady konkurowały z państwowymi JAKOŚCIĄ.
Teoretycznie. Na przedmiocie "Chemiczne i instrumentalne metody
analizy
żywności" (nie ja wymyśliłem tą nazwę) robiliśmy wtedy oznaczenia
azotynów (dziś azotanów III) w wyrobach mięsnych.
Przez stulecia peklowało się mięso saletrą bez opamiętania i jakoś
nie
wyginęliśmy.
Pawel to chyba bardziej fachowo opisze, ale saletra to azotan V.
On sie czesciowo redukuje do azotanu III, ktory jest bakteriobojczy, i
ludziobojczy zreszta tez.
Teraz nie sypiemy saletry bez opamietania, tylko dajemy od razu
odpowiednia dawke azotynu.
Choc Pawel twierdzi, ze nawet azotynow juz nie.
Quote:
Tylko ja piszę o fałszowaniu wodą i żelami a ty o azotynach...
Technologia sie tez zmienila. Dawniej szynke moczono w saletrze, ktora
musiala wniknac gleboko.
Dzis sie nakluwa iglami i sol z azotynem wprowadza od razu do wnetrza.
A przy okazji mozna wode i zel ... i nie wiadomo, co bylo pierwsze :-)
A tu jeszcze widzisz - nawoluja do ograniczenia spozycia miesa.
ja w zasadzie nie mowie nie, jesli szynka sojowa bedzie rownie
smaczna, to chetnie zjem.
Albo mieszanke, takie 30% szynki w szynce :-)
Quote:
A jakbyś popatrzył na wyniki oznaczeń mykotoksyn w keczupie... to
dopiero była zabawa (nie odrzucano zgniłych pomidorów). Dziś
przekroczenia się nie zdarzają. Znowu nuda.
Ale pilnuje się lepiej trucizn a nie składu. A ja o składzie teraz
mówię. Ilości mięsa w mięsie, żelatynie i innych żelach, smarowaniu
i moczeniu zamiast wędzenia.
malin w soku z malin, malin w herbatce malinowej.
Choc unia pomaga i sok ma byc sokiem ... i wychodzi na to, ze jest.
J.
JarosĹaw SokoĹowski
Guest
Tue Jan 28, 2020 10:56 am
Pan Paweł Pawłowicz napisał:
Quote:
Tylko ja piszę o fałszowaniu wodą i żelami a ty o azotynach...
To nie jest fałszowanie. Suweren życzy sobie, aby było tanio, więc jest
tanio. Nie da się zrobić boczku według Twojego życzenia za dychę czy
dwie. Aby był naprawdę dobry, będzie czwórka na początku ceny. I kto
go wtedy kupi? Więc ostrzykuje się wodą z modyfikowaną skrobią, potem
próbujesz to coś smażyć, a skrobia się pali.
Szynkę kupuję wyłącznie we czwartki, nie każdego czwartku, nie jestem
wielkim entuzjastą wyrobów mięsnych. We czwartki dlatego, że do sklepu
w pobliżu uczelni przywożą wtedy porządną szynkę. Jedną! Samo centrum
dużego miasta.
Dobre wędliny da się kupić bez problemów. Ale nie za dychę za kilogram.
Święte słowa! Dokładnie tak samo jest z Chińczykami, którym się zarzuca,
że robią "chińszczyznę". A oni robią dokładnie to, czego się od nich
wymaga za otrzymaną zapłatę, pińć złotych od sztuki.
--
Jarek
robot
Guest
Tue Jan 28, 2020 11:17 am
W dniu 2020-01-24 o 22:20, Piotr Wyderski pisze:
Quote:
Queequeg wrote:
No jak nosisz portfel, to tak ;)
Też mnie to zaciekawiło. Portfel, zegarek... Fakt, podczas Nocy Muzeów coś takiego pokazywali.
Sam się dziwie, że nosze ten portfel.
Kiedyś nie nosiłem, ale teraz jest to dla mnie wygodne.
Zawsze wiadomo gdzie narkotyki, klucz, karty i tak dalej... przywykłem.
Zegarek też noszę, ale to już tylko dla szpanu/wyglądu.
Chociaż trzeba przyznać, że wygodniej jest zerknąć na zegarek,
niż wyciągać komórkę.
JarosĹaw SokoĹowski
Guest
Tue Jan 28, 2020 11:18 am
Pan J.F. napisał:
Quote:
Najpierw "ksiazeczka walutowa".
Nie, książeczka walutowa była na demoludy. Nawet jeszcze gdzieś mam
taką. Dawali i stęplowali do dowodu, że się już jedną ma. Był limit
(w złotówkach) na trzy lata, ile można wymieić na korony, forinty,
IMO - byly tez na nia dolary i inne waluty wymienialnie.
Jakos ograniczone - wlasnie chyba wyjazd trzeba bylo miec zamowiony.
No i kwotowo ograniczone, wlasnie te 130$, choc chodzi mi po glowie
120 i 110.
Nie, książeczka była tylko na demoludy. Tak tam było napisane -- mam,
więc wiem. Dolary na osobny kwit, jakaś taka decyzja administracyjna,
wysyłało się wniosek i dostawało odpowiedź. Pocztą.
Quote:
do ZSRR nas nie chcieli wpuszczać, żebyśmy fermentu nie siali.
Do ZSRR nas troche wpuszczali - tranzytem, do Bułgarii.
Przez ZSRR jechałem do Bułgarii pociągiem. Akurat w pierrszych dniach
września 1980 roku. Podróż dłuższa niż rozkład przewidywał, okrężnie,
żeby przypadkiem nie przez jakieś miasto. Bo mogliśmy Sierpniem zarazić.
Quote:
Pod kontrolą, bo gdzie to obywatel zjedzal z trasy.
Samochodem jechałem w to samo miejsce wcześniej z rodzicami. Marsztuta
musiała być dokładnie opisana i wcześniej przedstawiona do akceptacji.
Potem wracaliśmy przez Czechołowację. Rok był 1968. Sierpień. Kurwa mać.
Jarek
--
Przebacz mi smutna Bratysławo | Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał
Hradcu Kralowy, zlata Praho | wrogów poszukam sobie sam.
Za śmierć jaskółki tamtej wiosny | Dlaczego kurwa mać bez przerwy
I polskie tanki nad Wełtawą | Poucza ktoś w co wierzyć mam
PaweĹ PawĹowicz
Guest
Tue Jan 28, 2020 11:29 am
W dniu 2020-01-28 o 10:50, J.F. pisze:
Quote:
Użytkownik "RoMan Mandziejewicz" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:1710149908$20200127225136@squadack.com...
Hello Paweł,
Za komuny receptury wędlin były ścisłe a za fałszowanie szło się
siedzieć. Prywatne zakłady konkurowały z państwowymi JAKOŚCIĄ.
Teoretycznie. Na przedmiocie "Chemiczne i instrumentalne metody analizy
żywności" (nie ja wymyśliłem tą nazwę) robiliśmy wtedy oznaczenia
azotynów (dziś azotanów III) w wyrobach mięsnych.
Przez stulecia peklowało się mięso saletrą bez opamiętania i jakoś nie
wyginęliśmy.
Pawel to chyba bardziej fachowo opisze, ale saletra to azotan V.
On sie czesciowo redukuje do azotanu III, ktory jest bakteriobojczy, i
ludziobojczy zreszta tez.
FDA robiło bardzo szerokie badania na temat toksyczności azotynów.
Przyczyną był bardzo silny nacisk społeczny na zakazanie ich stosowania.
Z drugiej strony azotyny są bardzo skuteczne przeciwko Clostridium
botulinum, obawiali się, że po zakazie sporo ludzi pójdzie do piachu po
zatruciach toksyną botulinową. Wynik w dużym skrócie: są dwa gatunki,
którym azotyny szkodzą relatywnie mało, szczur i człowiek. Ten pierwszy
jest bardziej wrażliwy.
Quote:
Teraz nie sypiemy saletry bez opamietania, tylko dajemy od razu
odpowiednia dawke azotynu.
Choc Pawel twierdzi, ze nawet azotynow juz nie.
Ależ niczego takiego nie twierdzę. Ściągnij sobie rozporządzenie o
dodatkach do żywności, tam jest opisane, co wolno, do czego i w jakich
ilościach.
Azotynów w czystej postaci się nie stosuje ze względu na ich
toksyczność, ewentualny błąd mógłby mieć fatalne skutki. Dawniej w
warunkach domowych stosowano saletrę potasową, diabli wiedzą dlaczego
potasową. Jony potasu psują smak mięsa, w przemyśle stosowano azotan
sodu. Dziś stosuje się peklosól, czyli azotyn sodu w chlorku sodu.
Azotynu może tam być najwyżej 0.6g w kilogramie. No dobrze, azotanu III.
P.P.
JarosĹaw SokoĹowski
Guest
Tue Jan 28, 2020 11:29 am
Pan Paweł Pawłowicz napisał:
Quote:
Też tak uważam, ale ponieważ nie mam z tym "zawodowych związków",
to trudno mi przekonywać "wiedzących lepiej". Oni przeważnie też
"wiedzą", że żarcie było wtedy tanie. Tu już mogę wysłać do czytelni
celem przejrzenia roczników statystycznych. Jednak to też na nic, bo
oni przeważnie niepiśmienni.
Sugeruję w owej czytelni poszukać danych o zgonach w wyniku zatruć
żywnością. W dużym skrócie: za późnej komuny do piachu szło około 300
osób rocznie, głównie Clostridium botulinum. Dziś to pojedyncze osoby,
głównie Amanita phalloides.
O tym nawet nie pomyślałem. Ale znam kilka przypadków, nawet osób
bliskich, które w ciągu kilku dni zmarły "na coś z żołądkiem".
Raczej za wczesnej komuny, ale może to to.
--
Jarek
JarosĹaw SokoĹowski
Guest
Tue Jan 28, 2020 11:34 am
Pan J.F. napisał:
Quote:
A tu jeszcze widzisz - nawoluja do ograniczenia spozycia miesa.
ja w zasadzie nie mowie nie, jesli szynka sojowa bedzie rownie
smaczna, to chetnie zjem. Albo mieszanke, takie 30% szynki w szynce
Zaobserwowałem takie zjawisko: dodaje się do szynki 30% soi, po to,
by była tańsza, powiedzmy 8,50 za kilo. Ale gdy doda się 100% soi,
to już kosztuje tyle, co 100% szynki.
--
Jarek
Goto page Previous 1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13, 14 Next