Goto page Previous 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 Next
JarosĹaw SokoĹowski
Guest
Wed Nov 06, 2013 12:43 pm
ACMM-033 napisało:
Quote:
Ja się chyba zdecyduję ochłodzić lufę i nabić ją pokruszonym lodem,
szansę dolecieć ma (poniżej 100m), a jak już zrobi swoje, to stopnieje
i nikt nie znajdzie (to nie mój pomysł!)
Do piaskowania różnych metalowych klamotów używa się teraz piasku
z zestalownego dwutlenku węgla (suchego lodu). Motywacja jest podobna.
Można wypiaskowac jakąś przekładnię, i ikt nie powie, że się piasek
w tryby sypie.
Ty wiesz, to dobre!
Ciepło sublimacji powinno być na tyle wysokie, aby nie wysublimowało
zanim doleci, a żeby zniknęło, jak "obwiniony" poczuje i się zorientuje,
nie zostawi wilgotnych śladów.
Taka [nie]wysublimowana forma nacisku.
Jarek
--
Głuptas już rozpinał gacie,
By ją zgubić w sublimacie,
Gdy wtem menda nieszczęśliwa
Ludzkim głosem się odzywa
ACMM-033
Guest
Wed Nov 06, 2013 1:14 pm
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" <jaros@lasek.waw.pl> napisał w wiadomości
news:slrnl7kai3.nqa.jaros@falcon.lasek.waw.pl...
Quote:
ACMM-033 napisało:
do którego pasowały uszczelki ze słoików po ogórkach. O zaopatrzeniu
Nie wiem, czy ta guma nie była silikonowa... zdarzyło się parę razy,
że kawiareczka została zapomniana i posmażyła się trochę, a guma nie
ucierpiała. Ta ze słoików chyba by się stopiła...?
Wytrzymywała przez jakiś czas. Jeśli nie notowano braków na odcinku
Na szczęście, to chyba nie było takie krytyczne, skoro guma była w miarę
dostępna?
Quote:
zaopatrzenia w ogórki, to i kawa była. Natomiast nie jestem taki
pewnien co do wytrzymałości oryginału.
Ja mam oryginał i wytrzymało kilka razy przysmażenie. Oczywiście, nie po
godzinie, ale kilka(naście) minut bez wody w zbiorniku, to się posmażyło. Po
odkręceniu nie było widać śladów nadtopienia, czy przypalenia. Jedynie, to
guma jest lekko sparciała, wskazując na wiek kawiarki, jest oryginalna i
trzyma. I nie jest to dla mnie z wyglądu sparciałość zwykłej gumy. Nie ma
ona też zapachu zwykłej, a i w dotyku jest inna, niż zwykła.
Quote:
Wiesz, jak to z komuną... już sam fakt, że naboje do syfonów kupowało
się w... warzywniakach (jakoś nie kojarzę innych miejsc...),
Co w tym dziwnego? Woda sodowa też tam była. Dzisiaj również można coś
do picia kupić w warzywniaku.
Ale ja nie mam pretensji o naboję i wodę w warzywniaku, dobrze, ze ktoś to
prowadził!
Zastanawiam się tylko, dlaczego JEDYNIE warzywniaki to prowadziły. Choć w
Szczecinku, to pamiętam punkt nabijania syfonów przy ul. Junackiej,
niewielki lokalik, maszyna która wtłaczała do syfonu nasyconą wodę, nieco w
głębi kompresor, widać było, jak chodził i charakterystycznie klekotał,
klik-klak, trochę, jak zegar wieżowy, tylko częściej.
Czemu nabojów nie było w spożywczaku, w kiosku, w sklepie AGD choćby.
Quote:
nie pamiętam, czy oddawało się puste naboje... Chyba tak...
No jasne, że się oddawało. Opakowanie droższe od zawartości. Z gazami
Czyli dobrze pamiętałem.
Quote:
technicznymi przecież też tak jest. Jeszcze była taka waga do ważenia
każdego z nabojów z osobna -- żeby sprawdzić czy gaz nie uszedł.
Wagi nie pamiętam. Jednakże nie spotkałem się z tym, aby któryś z nabojów
stracił gaz inaczej, niż w procesie nabijania syfonu.
Chyba, że... ze 20 lat temu, na bunkrach MRU, z kolegą z Wrocławia,
robiliśmy tak, że wykorzystywało się próg pomieszczenia, ok. 5-10 cm, na
progu wystający nabój, pod niego świeczka, szybko spylanie za róg i
czekanie, ściany drżały, a wszystko zdmuchnięte. Tak z paczka nabojów
poszła. Tak... wiem, że to mało poważne.
Quote:
Zresztą, nawet komunistyczne filmy to wyśmiewały, w zawoalowany,
ale jasny dla wszystkich sposób...
Ale z czego się tu śmiać? To akurat dobre było. Ja mam bardzo smaczną
Śmiać się z wypaczeń, z tego, że np... ponoć jakiś kraj afrykański zamówił
krzesła elektryczne do wykonywania wyroków śmierci. I oczywiście, dostał je.
Zapomniał tylko o jednym, aby krzesło zadziałało, musi dostać prąd...
Mniej-więcej o coś takiego mi chodzi. Że sprowadza się jakiś produkt, ale
nie pomysli się o jego serwisie, o częściach zamiennych, itp. Z jakiegoś
filmu polskiego, scenka, która dość dobrze oddaje istotę sprawy, mogę
pomieszać szczegóły. Był jakiś konkurs, jedną z nagród miała zorganizować
komenda milicji... -"a skąd weźmiemy na to środki?" -"A co nas to
obchodzi?". Chyba była prowadzona jakaś sprawa, jednym z "fantów" w niej
była jakaś zabytkowa gitara, cóż, ona poszła na nagrodę, bo była pod ręką.
Mniej-więcej tak.
Quote:
wodę w kranie. Chętnie bym ją sobie czasem nagazował. Ta co się kupuje
w butelkach i wozi setki kilometrów, często jest gorsza. Bez sensu.
Zdarza mi się, że będąc gdzieś, chcąc się napić, proszę o kranówę. Wywołuję
tym sraczkę, jakoby kranówa była złem najgorszym (BTW. porównując wodę w
swoim kranie, która zła nie jest i wodę w kranie u wujka w Krakowie, to ta
druga jest dla mnie w smaku lepsza), zawierała całe zło tego świata.
Chodziło mi o to, aby esencję herbaty rozcieńczyć chłodną wodą, bo nie lubię
zbyt ciepłych napojów, herbatę od 3 lat piję bez cukru, podobnie kawę. Więc
albo muszę się męczyć (jest to dla mnie niewielka męka pić gorącą herbatę -
to jest po prostu upierdliwe) z gorąca herbatą, albo nie pić w ogóle.
Kupiłem kiedyś w sklepie wodę, niby przez kogoś reklamowaną, była tak
paskudna, że ledwo ją wypiłem, choć jak mi jedna butelka została i zabrałem
się za nią po kilku dniach, smakowała już zupełnie inaczej... to ja tak mam,
jej smak się nie zmienił.
Woda z butelek źle na mnie działa, a po kranówie nigdy nie miałem sensacji.
Ale to mogę tłumaczyc jak krowie na miedzy, że kranówa jest dla mnie
lepsza... Nawet jak zażelaziona, to tylko pocapi ciut za przeproszeniem
puszczonym bąkiem, byle zakażona nie była.
Czasem herbatę na noc robię tak, że zaparzam szklankę naparu, a dobijam
resztę kranówą. Nigdy nie miałem z tym problemów.
--
ACMM-033-PC-GCI-Warszawa.
Spamerstwu i "pytaczom" wstęp do skrzynki email surowo zabroniony!
To, że adres ten jest publiczny i nieodspamiony, nie oznacza, że wolno
wam tu załatwiać się, do tego jest klop, tylko go z szafą nie pomylcie!
ACMM-033
Guest
Wed Nov 06, 2013 1:20 pm
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" <jaros@lasek.waw.pl> napisał w wiadomości
news:slrnl7kaqd.nqa.jaros@falcon.lasek.waw.pl...
....
Quote:
Ty wiesz, to dobre!
Ciepło sublimacji powinno być na tyle wysokie, aby nie wysublimowało
zanim doleci, a żeby zniknęło, jak "obwiniony" poczuje i się zorientuje,
nie zostawi wilgotnych śladów.
Taka [nie]wysublimowana forma nacisku.
Otóż to!
--
ACMM-033-PC-GCI-Warszawa.
Spamerstwu i "pytaczom" wstęp do skrzynki email surowo zabroniony!
To, że adres ten jest publiczny i nieodspamiony, nie oznacza, że wolno
wam tu załatwiać się, do tego jest klop, tylko go z szafą nie pomylcie!
JarosĹaw SokoĹowski
Guest
Wed Nov 06, 2013 1:56 pm
ACMM-033 napisało:
Quote:
Wiesz, jak to z komuną... już sam fakt, że naboje do syfonów kupowało
się w... warzywniakach (jakoś nie kojarzę innych miejsc...),
Co w tym dziwnego? Woda sodowa też tam była. Dzisiaj również można coś
do picia kupić w warzywniaku.
Ale ja nie mam pretensji o naboję i wodę w warzywniaku, dobrze, ze ktoś
to prowadził!
Zastanawiam się tylko, dlaczego JEDYNIE warzywniaki to prowadziły.
Za komuny w zasadzie w ogóle nie było towarów, które można było kupić
w sklepach różnych branż. Po mydło szło się do drogerii, po cukier
do spożywczego, po marchwekę do warzywniaka. Żeby kupić wszystko co
potrzeba w jednym miejscu -- co to, to nie! Pogląd był taki, że tak
jest "nowocześnie". Jedynie na wsiach i w małych miasteczkach zdarzały
się sklepy wielobranżowe. Zacofane.
Quote:
Czemu nabojów nie było w spożywczaku, w kiosku, w sklepie AGD choćby.
Jakaś komisja do spraw handlu przypisała je do warzywniaków i tak już
musiało być.
Quote:
Jeszcze była taka waga do ważenia każdego z nabojów z osobna -- żeby
sprawdzić czy gaz nie uszedł.
Wagi nie pamiętam.
Taka dźwigienka, z jednej strony wygięta blacha do położenia naboju,
z drugiej przeciwwaga z pręta stalowego. Kładło się nabój, jak był
wystarczająco ciężki, to przeważał i spadał. Te puste nie dawały rady.
Quote:
Jednakże nie spotkałem się z tym, aby któryś z nabojów stracił gaz
inaczej, niż w procesie nabijania syfonu.
Jak coś miało ujść, to uszło między zakładem napełniania a sklepem.
Quote:
Chyba, że... ze 20 lat temu, na bunkrach MRU, z kolegą z Wrocławia,
robiliśmy tak, że wykorzystywało się próg pomieszczenia, ok. 5-10 cm,
na progu wystający nabój, pod niego świeczka, szybko spylanie za róg i
czekanie, ściany drżały, a wszystko zdmuchnięte. Tak z paczka nabojów
poszła. Tak... wiem, że to mało poważne.
Gdy byłem w szkole podstawowej, wypożyczyłem w szkolnej bibliotece
książkę radzieckiego autora na temat modelarstwa rakietowego. Był
tam między innymi opis konstrukcji silnika rakietowego na paliwo
stałe z wykorzystaniem "naboju, jakie za granicą stosuje się do
syfonów z wodą sodową". Książka była dość gruba i wiele różnych
rzeczy tam ze szczegółami wyjaśniano. Dzisiaj, gdyby u kogoś taką
literaturę znaleziono, to by mu już CBŚ, ABW czy inny TLS żyć nie dał.
Quote:
Zresztą, nawet komunistyczne filmy to wyśmiewały, w zawoalowany,
ale jasny dla wszystkich sposób...
Ale z czego się tu śmiać?
Śmiać się z wypaczeń
Pamiętajmy, że był socjalizm i były wypaczenia. I tylko dzięki
wypaczeniom dało się to wszystko jakoś przeżyć.
--
Jarek
Adam
Guest
Wed Nov 06, 2013 2:31 pm
W dniu 2013-11-06 13:56, Jarosław Sokołowski pisze:
Quote:
(...)
Gdy byłem w szkole podstawowej, wypożyczyłem w szkolnej bibliotece
książkę radzieckiego autora na temat modelarstwa rakietowego. Był
tam między innymi opis konstrukcji silnika rakietowego na paliwo
stałe z wykorzystaniem "naboju, jakie za granicą stosuje się do
syfonów z wodą sodową". Książka była dość gruba i wiele różnych
rzeczy tam ze szczegółami wyjaśniano. Dzisiaj, gdyby u kogoś taką
literaturę znaleziono, to by mu już CBŚ, ABW czy inny TLS żyć nie dał.
Tak na szybko: "Nowoczesne Zabawki", "Między zabawą a chemią", "Między
zabawą a fizyką" - one też szybko weszły "na indeks", zostały wycofane z
księgarni, później ponownie wyszły w wersjach już "poprawionych" - tak
już z połowę cieńsze :(
Zresztą teraz już nie ma gdzie kupić zdecydowanej większości rzeczy
opisywanych w tych książkach, jak choćby gliceryny, waleriany, HNO3,
HCl, H2SO4.
Nawet dawniej popularny, "wszędzie" dostępny KNO3 - czyli saletra
potasowa, używana oficjalnie

jako nawóz, albo główny składnik nawozów
typu NPK, teraz ma już inny skład.
Ale jak ktoś chce postrzelać, to wystarczy cukier, trochę KMnO4 - czyli
nadmanganianu potasu (używanego swego czasu do farb, do bielenia czy do
prania), może nieco siarki, jakaś mąka, parę innych drobiazgów i można
się bawić ;)
--
Pozdrawiam.
Adam.
RoMan Mandziejewicz
Guest
Wed Nov 06, 2013 2:49 pm
Hello Adam,
Wednesday, November 6, 2013, 2:31:22 PM, you wrote:
Quote:
Gdy byłem w szkole podstawowej, wypożyczyłem w szkolnej bibliotece
książkę radzieckiego autora na temat modelarstwa rakietowego. Był
tam między innymi opis konstrukcji silnika rakietowego na paliwo
stałe z wykorzystaniem "naboju, jakie za granicą stosuje się do
syfonów z wodą sodową". Książka była dość gruba i wiele różnych
rzeczy tam ze szczegółami wyjaśniano. Dzisiaj, gdyby u kogoś taką
literaturę znaleziono, to by mu już CBŚ, ABW czy inny TLS żyć nie dał.
Tak na szybko: "Nowoczesne Zabawki", "Między zabawą a chemią", "Między
zabawą a fizyką" - one też szybko weszły "na indeks", zostały wycofane z
księgarni, później ponownie wyszły w wersjach już "poprawionych" - tak
już z połowę cieńsze
Bez przesady - w Nowoczesnych Zabawkach było tyle bajek, że nawet po
poprawkach było to jedno wielkie źródło nieszczęść i nieporozumień :(
Quote:
Zresztą teraz już nie ma gdzie kupić zdecydowanej większości rzeczy
opisywanych w tych książkach, jak choćby gliceryny, waleriany, HNO3,
HCl, H2SO4.
Nawet dawniej popularny, "wszędzie" dostępny KNO3 - czyli saletra
potasowa, używana oficjalnie

jako nawóz, albo główny składnik nawozów
typu NPK, teraz ma już inny skład.
Ale jak ktoś chce postrzelać, to wystarczy cukier, trochę KMnO4 - czyli
nadmanganianu potasu (używanego swego czasu do farb, do bielenia czy do
prania), może nieco siarki, jakaś mąka, parę innych drobiazgów i można
się bawić
Pył aluminiowy, KMnO4, odrobina siarki (albo i nie), troche papieru i
sznurka i zapałki "sztormówki" jako zapalniki. Ale to niebezpieczna
zabawa - temperatura sporo powyżej 1000 stopni.
--
Best regards,
RoMan
Nowa strona:
http://www.elektronika.squadack.com (w budowie!)
JarosĹaw SokoĹowski
Guest
Wed Nov 06, 2013 3:13 pm
Pan Adam napisał:
Quote:
Gdy byłem w szkole podstawowej, wypożyczyłem w szkolnej bibliotece
książkę radzieckiego autora na temat modelarstwa rakietowego. Był
tam między innymi opis konstrukcji silnika rakietowego na paliwo
stałe z wykorzystaniem "naboju, jakie za granicą stosuje się do
syfonów z wodą sodową". Książka była dość gruba i wiele różnych
rzeczy tam ze szczegółami wyjaśniano. Dzisiaj, gdyby u kogoś taką
literaturę znaleziono, to by mu już CBŚ, ABW czy inny TLS żyć nie dał.
Tak na szybko: "Nowoczesne Zabawki", "Między zabawą a chemią", "Między
zabawą a fizyką" - one też szybko weszły "na indeks", zostały wycofane
z księgarni, później ponownie wyszły w wersjach już "poprawionych" -
tak już z połowę cieńsze
Pamiętam kilka wydań "Nowoczesnych zabawek" -- różnice nie były aż
tak wielkie. W jednym był schemat radiotelefonu, takiego zwykłego
walkie-talkie. Ocenzurowano go w jakiś dziwaczny sposób, usunięto
trochę oporników ustalających punkty pracy tranzystorów stopnia m.cz.
Zaznaczono to jakimiś urywającymi się przerywanymi liniami, a pod
schematem była informacja gdzie można znaleźć kompletny rysunek.
Quote:
Zresztą teraz już nie ma gdzie kupić zdecydowanej większości rzeczy
opisywanych w tych książkach, jak choćby gliceryny, waleriany, HNO3,
HCl, H2SO4.
W "Nowoczesnych zabawkach" było bardzo dużo zabawnych tekstów. Można
było na przykład przeczytać, że laser jest bardzo łatwo wykonać domowymi
metodami. Wystarczy wziąć pręt rubinowy o podanej długości z dobrze
oszlifowanymi końcami, a do tego dopasować ksenonową lampę błyskową
o spiralnie wygiętej rurze. Do tego kondensatory elektolityczne
połaczone w baterie -- tu wyjaśnienie, że można je wymontować ze
starych odbiorników radiowych, ale jeszcze lepsze będą te od lamp
fotograficznych. Dla tych, którym się nie udało na strychu odnaleźć
takiej pały rubinowej, na pocieszenie proponowano wykonanie modelu
lasera z pleksiglasu.
Quote:
Nawet dawniej popularny, "wszędzie" dostępny KNO3 - czyli saletra
potasowa, używana oficjalnie

jako nawóz, albo główny składnik
nawozów typu NPK, teraz ma już inny skład.
W spożywczym widziałem taką do peklowania miąs.
Quote:
Ale jak ktoś chce postrzelać, to wystarczy cukier, trochę KMnO4
- czyli nadmanganianu potasu (używanego swego czasu do farb, do
bielenia czy do prania)
Nadmanganian potasu, to w ogóle podstawa! Roztwór trzyma się w kuwecie.
Jeszcze tylko waciki w naczyniu autoklaw, szpulka catgutu -- i można
prowadzić praktykę młodej lekarki na rubieży. Parapet też jest ważny.
Jarek
--
W co się bawić? W co się bawić?
Daleka pora na pytanie to, czy bliska,
Lecz w końcu przecież trzeba będzie je postawić,
Bo chleba dosyć, lecz rośnie popyt na igrzyska.
Sebastian Biały
Guest
Wed Nov 06, 2013 6:23 pm
On 2013-11-05 22:24, J.F. wrote:
Quote:
No no, ten Lanos to mnie zaskoczyl, Daewoo uwazalem za dosc porzadna
firme.
Na przekazniku w Lagunie pisalo moze Sagem ?
Nie pamiętam, ale był "typowy".
Quote:
A że przez
chwile silnik nie ma zasilania "to sie pan nie przejmuj i przygazuj przy
przełączeniu, bedzie gites, kurna".
Jaka chwile ? Na mosfecie bedzie lepiej ?
Na mosfecie + troche biernych będzie lepiej. A "chwile" zna każdy kto
miał auto z gazem na mieszalniku - moment przełączenia benzyna->gaz
pozostawia silnik na sekundę bez zasilania, przy obrotach poniżej 1500
gasł albo wybuchał w kolektor. Rok 2000 to wysyp takich instalacji gdzie
jednyną elektroniką był "emulator sondy lambda" i kolorowe nie
dzialajace diody mające w zamiarze pokazywanie poziomu gazu. I ten
nieszczęsny przekaźnik odcięcia wtrysków :/ Średniowiecze.
Sebastian Biały
Guest
Wed Nov 06, 2013 6:25 pm
On 2013-11-05 22:08, Marek Dyjor wrote:
Quote:
I nie potrafią wyłaczyć świateł z opóźnieniem. Na szczęscie
technologia idzie do przodu i może i takie zrobią, z pamięcią
magnetyczną (na ferrytach

.
wiesz jakbyć coś tam kumał to byś wiedział że można dodać diodę i
kondesator i mamy układ opóźnionego zwolnienia.
Który swego czasu do jakiegoś merca kosztował ekstra kilka stówek i
nazywał się jakoś "komfort+". Rozumiesz dowcip?
Quote:
Prawda jest taka że przekażniki się dość powszechnie stosuje także w
automatyce i sterowaniu.
Choćby dlatego że są odporne na zwarcie w przeciwieństwie do układów
półprzewdnikowych.
Mam taki jeden. Jego odpornośc na przeciążenie była tak solidna że
gdybym przypadkiem nie wszedł do kotłowni to by mi przepompowało 3 worki
węgla przez retortę (z wiadomym skutkiem) bo się skleił. Czyli że jak
przewodzi to działa i że odporny
janusz_k
Guest
Wed Nov 06, 2013 8:52 pm
W dniu 06.11.2013 o 18:25 Sebastian Biały <heby@poczta.onet.pl>
Quote:
Prawda jest taka że przekażniki się dość powszechnie stosuje także w
automatyce i sterowaniu.
Choćby dlatego że są odporne na zwarcie w przeciwieństwie do układów
półprzewdnikowych.
Mam taki jeden. Jego odpornośc na przeciążenie była tak solidna że
gdybym przypadkiem nie wszedł do kotłowni to by mi przepompowało 3 worki
węgla przez retortę (z wiadomym skutkiem) bo się skleił. Czyli że jak
przewodzi to działa i że odporny
Też to miałem u Teścia, zasypał piec groszkiem, ale winny
nie był przekaźnik tylko marny opór w gasiku który się wziął
i spalił, brak gasika spowodował sklejenie styków,
teraz pracuje tam triak w parze z optotriakiem.
--
Pozdr
Janusz
janusz_k
Guest
Wed Nov 06, 2013 8:57 pm
W dniu 06.11.2013 o 10:35 Piotr Gałka <piotr.galka@cutthismicromade..pl>
pisze:
Quote:
Użytkownik "janusz_k" <Janusz_kk@o2.pl> napisał w wiadomości
news:op.w53dqlukn0u1o8@moj...
Po 1 dyrdymały to sam piszesz zobacz jak przewodzi ten
tranzystor przy 3V na odpowiednim wykresie.
On nie jest idealny, ale twierdzenie że jest zły jest na tyle dalekie od
prawdy, że nazwałem je dyrdymałami.
Skąd wziąłeś 3V.
W pierwszym poście pytający podał, że spadek na tyrystorze ma 0,6V gdy
użył tylko tyrystora do zasilania dysku.
Ok, 2V spadku wziąłem z triaka, zapomniałem że tu jest tyrystor.
Masz rację będzie się mosfet wystarczająco włączał ale to nie zmienia
faktu że wyłącza mu minus a chciał plus
Rozwiązanie jest jak piszesz dać jakiś mocniejszy pnp albp p-mos
ale jak ich w szufladzie nie ma to i tak go czeka wizyta
w sklepie, wtedy może kupić odpowiedni przekaźnik który w tym
zastosowaniu jest prawie niezniszczalny :)
--
Pozdr
Janusz
ACMM-033
Guest
Thu Nov 07, 2013 11:09 am
Użytkownik "Sebastian Biały" <heby@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:l5du2s$u4a$2@node2.news.atman.pl...
Quote:
Mam taki jeden. Jego odpornośc na przeciążenie była tak solidna że gdybym
przypadkiem nie wszedł do kotłowni to by mi przepompowało 3 worki węgla
przez retortę (z wiadomym skutkiem) bo się skleił. Czyli że jak
Czyli pierdut-jebut-ała-bumbum-srrru? :)
Quote:
przewodzi to działa i że odporny
Pracując przez ok. rok na centrali 9xx (strowger), miałem takie odporne
przekaźniki, jak styk złapał, to już nie puszczał... i co rusz jakiś abonent
(przeważnie taxi 9xxx) skarżył się, że mu wywołania nie przychodzą. Całe
szczęście, że obwód nie był jakiś szczególnie nie-halo i np. nie szło ciągłe
dzwonienie... Rzecz była w jednym styku, gdzie do rozczepienia go trzeba
było użyć niekiedy całkiem sporej siły - robiła się erozja jednej części, ku
dobru drugiej,, czyli po ludzku - górka i dolinka, które się nawzajem
zakleszczały. Po rozwarciu górkę się zdzierało, styczki gładziło i jakiś
czas to działało. Powtórek chyba nie było.
--
ACMM-033-PC-GCI-Warszawa.
Spamerstwu i "pytaczom" wstęp do skrzynki email surowo zabroniony!
To, że adres ten jest publiczny i nieodspamiony, nie oznacza, że wolno
wam tu załatwiać się, do tego jest klop, tylko go z szafą nie pomylcie!
ACMM-033
Guest
Thu Nov 07, 2013 12:00 pm
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" <jaros@lasek.waw.pl> napisał w wiadomości
news:slrnl7kf3n.oqn.jaros@falcon.lasek.waw.pl...
Quote:
ACMM-033 napisało:
Ale ja nie mam pretensji o naboję i wodę w warzywniaku, dobrze, ze ktoś
to prowadził!
Zastanawiam się tylko, dlaczego JEDYNIE warzywniaki to prowadziły.
Za komuny w zasadzie w ogóle nie było towarów, które można było kupić
w sklepach różnych branż. Po mydło szło się do drogerii, po cukier
Ale mydełko, to ja w kiosku kupowałem, najbardziej pamiętam "modele" For You
http://retro.pewex.pl/474226 i Fascinata
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.205383756180073.69127.202119763173139&type=3
Quote:
do spożywczego, po marchwekę do warzywniaka. Żeby kupić wszystko co
potrzeba w jednym miejscu -- co to, to nie! Pogląd był taki, że tak
Cóż...
Quote:
jest "nowocześnie". Jedynie na wsiach i w małych miasteczkach zdarzały
się sklepy wielobranżowe. Zacofane.
Fakt, nie bardzo mogłem pojąć tej różnicy. Choć np. w takim Sopocie, w
sklepie spożywczym, przy ulicy (dzisiaj) 3 Maja, była wydzielona część na
artykuły kosmetyczne i czystościowe. Nie ukrywam, bardzo mi się to
spodobało, choć było też zaskoczeniem. Ale to jeszcze pod koniec lat '70
było...
Quote:
Czemu nabojów nie było w spożywczaku, w kiosku, w sklepie AGD choćby.
Jakaś komisja do spraw handlu przypisała je do warzywniaków i tak już
musiało być.
Trochę mi to dziwnie wygląda z tą komisją, bardziej mi się wtedy wydawało,
że to raczej "wolne moce przerobowe", sklep warzywny miał siłę to prowadzić,
więc prowadził.
Quote:
Jednakże nie spotkałem się z tym, aby któryś z nabojów stracił gaz
inaczej, niż w procesie nabijania syfonu.
Jak coś miało ujść, to uszło między zakładem napełniania a sklepem.
Nie mówię, że nie... po prostu mi się nie trafiło.
Quote:
Gdy byłem w szkole podstawowej, wypożyczyłem w szkolnej bibliotece
książkę radzieckiego autora na temat modelarstwa rakietowego. Był
tam między innymi opis konstrukcji silnika rakietowego na paliwo
stałe z wykorzystaniem "naboju, jakie za granicą stosuje się do
syfonów z wodą sodową". Książka była dość gruba i wiele różnych
rzeczy tam ze szczegółami wyjaśniano. Dzisiaj, gdyby u kogoś taką
literaturę znaleziono, to by mu już CBŚ, ABW czy inny TLS żyć nie dał.
Ja też sporo przed stanem wojennym czytałem książkę typu "mały chemik",
opisującą również, jak zrobić (a niech sobie nasze służby poczytają, ale tak
było)

- preparat PROMIENIOTWÓRCZY z koszulki żarowej Auera. Opisującą,
jak prażyć własne luminofory, aby (po zmieszaniu z naszym preparatem)
świeciły. Z tej książeczki pamiętam przepis - 75% saletry, 15% węgla
drzewnego i 10% siarki, opisany jako proch czarny, z ostrzeżeniem, że to
może wybuchnąć

ZA KOMUNY, oficjalnie wydana, a więc i z pewnością
OCENZUROWANA książeczka z zawartością, mogącą przerazić nam współczesnych
Zdaje mi się, że także S. Sękowski (znałem jego brata SP5EY) popełnił
całkiem ciekawą pozycję...
Ale podobno... Na początku przemian ustrojowych, podobno nasze służby
czepiały się krótkofalowców, że gadają z Rosjanami...
--
ACMM-033-PC-GCI-Warszawa.
Spamerstwu i "pytaczom" wstęp do skrzynki email surowo zabroniony!
To, że adres ten jest publiczny i nieodspamiony, nie oznacza, że wolno
wam tu załatwiać się, do tego jest klop, tylko go z szafą nie pomylcie!
ACMM-033
Guest
Thu Nov 07, 2013 1:17 pm
Użytkownik "RoMan Mandziejewicz" <roman@pik-net.pl.invalid> napisał w
wiadomości news:1898064403.20131106144910@pik-net.pl.invalid...
Quote:
Bez przesady - w Nowoczesnych Zabawkach było tyle bajek, że nawet po
poprawkach było to jedno wielkie źródło nieszczęść i nieporozumień
Ja w ogóle sie zastanawiam, czy ktoś te schematy sprawdzał. Niektóre rysunki
tak poudziwniane, np. zestyki przełączników... wydanie 6, strona 212,
rysunek 9.2, gra w "kółko i krzyżyk"... Oksymoroniczny opis - strona 220,
pozycja 9.8, rysunek 9.14, "Budzik - ostrzegacz rybaka i turysty", piękne,
czyste zwarcie zasilania - strona 204, rysunek 8.42a, nadajnik dwukanałowego
urządzenia radiowego... Odnoszę wrażenie, że niektóre schematy, opracowania,
są niemal żywcem rżnięte z literatury, ekhm... zachodniej... choć nie mówię,
że autor sam niczego nie opracował, od tak odważnych stwierdzeń jestem
daleki. Nie dlatego bym się bał, tylko nie zwykłem oskarżać, nie mając
solidnych podstaw.
Quote:
Pył aluminiowy, KMnO4, odrobina siarki (albo i nie), troche papieru i
sznurka i zapałki "sztormówki" jako zapalniki. Ale to niebezpieczna
zabawa - temperatura sporo powyżej 1000 stopni.
Dawniej jedna ze stosowanych "substancji", obok saletry z cukrem

Pamiętam
odpalanie bączków w nakrętpach po wódce

choć sam tego nie robiłem. Ale
saletrę odpalałem
Pamiętam, jak nauczyciele w podstawówce na lekcjach wychowawczych dawali nam
wygawor, jacy to jesteśmy niegrzeczni, że palimy jakieś saletry (nie zliczę
ile razy byłem uczestnikiem tego "haniebnego procederu"), itd.

) Korki do
pistoletów (taki z szeroką lufą i iglicą), sprzedawane w pudełkach
tekturowych po 25 sztuk, wyłożonych wilgotnymi trocinami... Dzieciaki paliły
to w małych ogniskach i łomotało to, gasząc ogień, delikatnie wykruszało się
część masy i np. rzucało komuś pod nogi (w tym przypadku dawało jedynie
błysk, niemal bez dźwięku), strzelało z buta po kilka naraz... gdzie te
czasy...

Żyjemy, mamy się dobrze :)
--
ACMM-033-PC-GCI-Warszawa.
Spamerstwu i "pytaczom" wstęp do skrzynki email surowo zabroniony!
To, że adres ten jest publiczny i nieodspamiony, nie oznacza, że wolno
wam tu załatwiać się, do tego jest klop, tylko go z szafą nie pomylcie!
JarosĹaw SokoĹowski
Guest
Thu Nov 07, 2013 1:54 pm
ACMM-033 napisało:
Quote:
Czemu nabojów nie było w spożywczaku, w kiosku, w sklepie AGD choćby.
Jakaś komisja do spraw handlu przypisała je do warzywniaków i tak już
musiało być.
Trochę mi to dziwnie wygląda z tą komisją, bardziej mi się wtedy
wydawało, że to raczej "wolne moce przerobowe", sklep warzywny miał
siłę to prowadzić, więc prowadził.
Zasad funkcjonowania handlu uspołecznionego nikt do końca pojąć nie
jest w stanie, więc przy tej komisji też nie będę się upierał. A teraz
w dodatku minie olśniło, że ja jednak po te naboje nie do warzywniaka
chodziłem. U mnie były w mydlarni. Tam jeszcze można było kupić garnek,
szklankę. I cały syfon czasem również.
Quote:
Jednakże nie spotkałem się z tym, aby któryś z nabojów stracił gaz
inaczej, niż w procesie nabijania syfonu.
Jak coś miało ujść, to uszło między zakładem napełniania a sklepem.
Nie mówię, że nie... po prostu mi się nie trafiło.
W mydlarni sprawdzanie było on-line, przy zakupie. Pan wyciągał naboje
z paczki i spuszczał po jednym na rzeczoną wagę. Bywało, że w paczce
nawet kilka nie mieściło się w normie. Innym razem test przechodziły
wszystkie. W warzywniaku mogli testy ustawić off-line z kolejką fi-fo
na wejściu i buforem wyjściowym.
Quote:
Gdy byłem w szkole podstawowej, wypożyczyłem w szkolnej bibliotece
książkę radzieckiego autora na temat modelarstwa rakietowego. Był
tam między innymi opis konstrukcji silnika rakietowego na paliwo
stałe z wykorzystaniem "naboju, jakie za granicą stosuje się do
syfonów z wodą sodową". Książka była dość gruba i wiele różnych
rzeczy tam ze szczegółami wyjaśniano. Dzisiaj, gdyby u kogoś taką
literaturę znaleziono, to by mu już CBŚ, ABW czy inny TLS żyć nie dał.
Ja też sporo przed stanem wojennym czytałem książkę typu "mały chemik",
opisującą również, jak zrobić (a niech sobie nasze służby poczytają,
ale tak było)

- preparat PROMIENIOTWÓRCZY z koszulki żarowej Auera.
Koszulki Auera same w sobie są promieniotwórcze, żadne zabiegi przecież
nie sprawią, że będą jeszcze bardziej. Chodziło tylko o wyekstrahowanie
z nich aktywnej substancji. Ale znajomy miał cały półlitrowy słoik
wodrotlenku cezu używanego przy produkcji tych koszulek. W folię ołowianą
był zawinięty (słoik, nie znajomy).
Quote:
Z tej książeczki pamiętam przepis - 75% saletry, 15% węgla drzewnego
i 10% siarki, opisany jako proch czarny, z ostrzeżeniem, że to może
wybuchnąć
Takie rzeczy, to nawet w podręczniku do historii można było znaleźć.
Jarek
--
Przy armacie stał
I wciąż ją nabijał
Leci kula jak szalona
Oberwała mu ramiona
Goto page Previous 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 Next