RTV forum PL | NewsGroups PL

Jakie narzędzia chowacie, a jakie wystawiacie na przynętę w pracy?

jakie narzędzia?

NOWY TEMAT

elektroda NewsGroups Forum Index - Elektronika Polska - Jakie narzędzia chowacie, a jakie wystawiacie na przynętę w pracy?

Goto page 1, 2  Next

PiteR
Guest

Fri Dec 07, 2018 11:32 pm   



chowacie a jakie wystawiacie na przynęte (żeby nie wyjść na niemiłego
team playera)?

Po produkcji często się kręci kilku inżynierów i biorą narzędzia jak
popadnie gdy najdzie ich eureka. Gamoniowate to, bryle jak denka od
butelek, zakręcone jak słoik, weźmie tu odda komu innemu albo wcale nie
odda.

Ja swoje śrubokręty chowam w opróżnionym termosie a na wabia wykładam
wyszczerbione ogryzki z malucha, nadtopione lutownicą.

A wy jakie macie doświadczenia? Zapraszam do dyskusji.

--
Piotrek

Let me see your war face.

Guest

Sat Dec 08, 2018 4:50 pm   



W dniu piątek, 7 grudnia 2018 23:32:14 UTC+1 użytkownik PiteR napisał:
Quote:
chowacie a jakie wystawiacie na przynęte (żeby nie wyjść na niemiłego
team playera)?

Po produkcji często się kręci kilku inżynierów i biorą narzędzia jak
popadnie gdy najdzie ich eureka. Gamoniowate to, bryle jak denka od
butelek, zakręcone jak słoik, weźmie tu odda komu innemu albo wcale nie
odda.
Ja swoje śrubokręty chowam w opróżnionym termosie a na wabia wykładam
wyszczerbione ogryzki z malucha, nadtopione lutownicą.

A wy jakie macie doświadczenia? Zapraszam do dyskusji.
Piotrek
Let me see your war face.

Rzeczywiscie paparuchy jedne i ponure sa. Ale swiata nie zmienisz. Moja zona
ma to samo, nigdy nie wie, gdzie polozyla kluczyki do samochodu. Szukam potem
i w koncu je znajduje. Czesto w lodowce, w ktorej lacznie z zakupami je
schowala.
Najlepszym rozwaizaniem jest mieć wszystkiego po dwa. A nawet po więcej.

Tego nauczylm się pracując jako murarz. Tak wcześniej byłem murarzem a
dopiero potem zszedlam na psy i zajalem się elektronika a scislej
radioamatorstwem. A później jeszcze innymi, nazwijmy je barziej ambitnymi
Pracujac jako murarz byłem swiadkiem pewenego zdarzenia trwającego dluzej,
a ktore opisze w skrocie. Budowalismy dom. Majster gonil nas czeladnikow,
pospieszal i opier...lal przy kazdej okazji. A sam duoa nie murzarz byl.

Stojac na rusztowaniu wypadla mu z reki kielnia. Musial zejsc na dol i ja
sobie przynieść. Mysmy w tym czasie mieszali malte.

Potem to samo było z młotkiem, klal przy tym i pomstowal jak szewc.
Obserwowal to młody wyrostek, syn inwestora budowy, ktory pelnil role
oka, ktore konia tuczy.
Smial się do rozpuku i mowil: pan to jest dupa nie murarz. Prawdziwy
murarz ma wszystkiego po dwa. Jak mu kielnia, mlotek czy nawet waserwaga
spadnie, to bierze druga i muruje, a po te upadla wysyla pomocnika.

Nasz murarz był wqrwiony ale nic się nie już odzywal. Zszedł na dol by zrobić
to co nawet krol robic musi sam, gdy go przycisnie. I za rogiem tego domu
zaczal sobie sikac. A ten młody wyrostek, zza drugiego rogu, czynosc te
uważnie obserwwal. Nasz murarz go zauwazyl i zapytal; no i co? Moze powiesz,
ze twój ojciec tez ma dwa?
Żeby pan wiedział - odparl. - Mój starszy ma te interesy tez dwa. Do sikania
ma taki sam jak pan, ale dla mamusi ma drugi. Ten drugi jest ze cztery razy
większy. Tu można się i należy usmiechnac.

Zdarzenie to zawazylo na moim dalszym zyciu. W efekcie mam po kilkadziesiąt
rozych kombinerek, cazkow, ucinaczek, srobokretow i czego tam jeszcze. Jak mi
jeden się gdzies zapodzial to bralem drugi a potem ten zaginiony się znalazł.
W koncu doszedłem do wprawy i wycwiszylem swa pamiec krotktrwala do tego
stopnia, z nawet do dziś pamiętam, gdzie jakiś narzad czy material lezec
czy stać może.
A dobry zwyczaj nie pożyczaj, Niestety po obecnosci w mojej dziupli osob
trzecich, pewnych rzeczy już nigdy nie znalazłem.
Ale poniewaz mialem ich co najmniej po dwie sztuki, wiec te ubytki jakos przebolałem :)

Pozdr
Tornad

wowa
Guest

Sat Dec 08, 2018 7:29 pm   



Quote:

Ja swoje śrubokręty chowam w opróżnionym termosie a na wabia wykładam
wyszczerbione ogryzki z malucha, nadtopione lutownicą.

A wy jakie macie doświadczenia? Zapraszam do dyskusji.

Najlepiej chować i zamykać na klucz. Ponieważ przywiązuje się do
narzędzi (no, po jakimś czasie "układają" się do ręki)to nie lubię ich
tracić. Jeśli mimo wszystko gdzieś wyjdą to robię piekielną awanturę
łącznie z używaniem słów uznanych za obraźliwe Smile i idę do sklepu po
nastepne. Na fakturę, a potem szef rozmawia z kolegami Smile I nie, nie
mam problemu żeby ktoś sobie pożyczył ale potem k... oddaj!
Wojtek

Swift
Guest

Sat Dec 08, 2018 9:16 pm   



W dniu sobota, 8 grudnia 2018 15:50:58 UTC+1 użytkownik waj...@aol.com napisał:

Quote:
Najlepszym rozwaizaniem jest mieć wszystkiego po dwa. A nawet po więcej.

Dwie żony też ???

PS
Słuchałem kiedyś opowieści przedwojennego rzemieślnika, który pracował w dużej warszawskiej fabryce. Było tam zwyczajem, iż każdy narzędzia miał swoje. Nie obrabiarki - rzecz jasna. Kiedy majster rozmawiał z kandydatami do pracy, kazał na rozmowę zabierać narzędzia. Oglądał i już sporo o kandydacie wiedział.

Tornad
Guest

Sat Dec 08, 2018 10:41 pm   



W dniu sobota, 8 grudnia 2018 20:16:35 UTC+1 użytkownik Swift napisał:
Quote:
W dniu sobota, 8 grudnia 2018 15:50:58 UTC+1 użytkownik waj...@aol.com napisał:

Najlepszym rozwaizaniem jest mieć wszystkiego po dwa. A nawet po więcej.

Dwie żony też ??? A czemu nie? Chocieez czesto z jedna jest trudno wytrzymać wiec raczej przysparzania sobie dodatkowych klopotow należy unikac. Ale jakby nalegala ?
PS
Słuchałem kiedyś opowieści przedwojennego rzemieślnika, który pracował w dużej warszawskiej fabryce. Było tam zwyczajem, iż każdy narzędzia miał swoje. Nie obrabiarki - rzecz jasna. Kiedy majster rozmawiał z kandydatami do pracy, kazał na rozmowę zabierać narzędzia. Oglądał i już sporo o kandydacie wiedział.

Takie zwyczaje panuja do dnia dzisiejszego. Tyle, ze nie u nas. Przebywajac
czasowo w USA, szybko musialem się do tego przyzwyczaić. Karpenter (stolarz
i cieslaw jedenj osobie), który przyjmowal mnie do pracy, o nic nie pytal tylko kazal otworzyć mi bagażnik mojego samochodu, w ktorym swój prawie caly zestaw narzedzi woziłem. Zobaczyl, ze mam "sozo".. W Polsce znane pod nazwa lisi ogon.
I wyrazil zadowolenie ze miałem pilarke firmy makita. Przyjal mnie bez
zadania jednego pytania np. o mój dotychczasowy staz. Przepracowalem u niego
ponad dwa lata. I nie zaluje, bo był to okres nauki, który umozliwil mi potem
Przejscie na wlasny rozrachunek. Wiedzialem już wtedy, ze przyznanie się, ze
mam studia w Polsce, byłoby nie tylko niewybaczalnym nietaktem lecz znacząco utrudniłoby znalezienie w miare normalej pracy.

A w ogole to nie wyobrażam sobie by jakis fachowiec przychodzil do pracy bez
swoich narzedzi. Tuz po powrocie szukałem kogos, kto polupie mi kilka klockow
do zapalenia w kozie. Przyszlo trzech wyrostkow i bardzo byli zdziweni, ze
ja nie mam nawet siekiery. Ja tez sie bardzo zdziwiłem, ze oni nie mieli nawet
pojęcia o tym, ze do porąbania drewna potrzebna jest siekiera, która powinni ze
pasem swiecic. Powiedzialem, ze jak sobie kupie siekiere to do nich zadzwonię.
Jak dotychczas nie wybili mi szyb w moim rodzinnym starym domu, w ktorym
chcialem z tydzień samotnie pomieszkać. Natomiast kupiłem sobie elektryczny
lupacz do drewna, ktory robi to cicho i znacznie szybciej od nawet
wykwalifikowanego fachowca w tej dziedzinie.

Niestety kazdy kto cos tam umie i ma odrobine kultury technicznej, wyjechal
za granice. Zostaly tu same pararuchy, ktorym strach jest dac do reki
siekiere w obawie by sobie nia krzywdy nie zrobili. Potem plac takiemu
odszkodowanie jak sobie palec czy kolano zamiast klocka, rozłupie.

Pozdr
Tornad

Jacek Radzikowski
Guest

Sat Dec 08, 2018 11:51 pm   



On 12/8/18 3:41 PM, Tornad wrote:
Quote:
W dniu sobota, 8 grudnia 2018 20:16:35 UTC+1 użytkownik Swift napisał:
W dniu sobota, 8 grudnia 2018 15:50:58 UTC+1 użytkownik waj...@aol.com napisał:
[...]
Słuchałem kiedyś opowieści przedwojennego rzemieślnika, który pracował w dużej warszawskiej fabryce. Było tam zwyczajem, iż każdy narzędzia miał swoje. Nie obrabiarki - rzecz jasna. Kiedy majster rozmawiał z kandydatami do pracy, kazał na rozmowę zabierać narzędzia. Oglądał i już sporo o kandydacie wiedział.

Takie zwyczaje panuja do dnia dzisiejszego. Tyle, ze nie u nas. Przebywajac
czasowo w USA, szybko musialem się do tego przyzwyczaić. Karpenter (stolarz

W Stanach takie są zwyczaje. Fachowcy przychodząc pracować do kogoś
przynoszą swoje narzędzia. I praktykowane jest podpisywanie, żeby było
wiadomo go kogo należą. Czasami jak ludzie się chwalą na YT zakupami na
aukcjach, to widać że prawie każde narzędzie jest podpisane nazwiskiem
właściciela, albo przynajmniej inicjałami.

I to jest coś, czego do końca nie rozumiem. Jeśli ktoś ma swoje ulubione
narzędzia, z którymi nie chce się rozstawać, to niech je sobie nosi. Ale
pracując dla kogoś oczekiwał bym że pracodawca dostarczy wszystkie
środki do wykonania zadania. Te narzędzia które przyniosę musiałem kupić
za własne pieniądze, i to mnie obciążają koszty zużycia. Pracodawca
płaci za moją wiedzę i wykonaną pracę, ale klient nie zapłaci mi, tylko
jemu. Wymagając od pracownika dostarczenia narzędzi, pracodawca
przerzuca na niego część kosztów prowadzenia biznesu.

Co innego jak się pracuje na własny rachunek. Wtedy to ja jestem swoim
pracodawcą, a od klientów zlecających wykonanie usługi trudno oczekiwać
że dostarczą odpowiednich narzędzi (np. siekiery).

Jacek.

Janusz
Guest

Sun Dec 09, 2018 12:06 am   



W dniu 2018-12-08 o 23:51, Jacek Radzikowski pisze:
Quote:
On 12/8/18 3:41 PM, Tornad wrote:
W dniu sobota, 8 grudnia 2018 20:16:35 UTC+1 użytkownik Swift napisał:
W dniu sobota, 8 grudnia 2018 15:50:58 UTC+1 użytkownik
waj...@aol.com napisał:
[...]
Słuchałem kiedyś opowieści przedwojennego rzemieślnika, który
pracował w dużej warszawskiej fabryce. Było tam zwyczajem, iż każdy
narzędzia miał swoje. Nie obrabiarki - rzecz jasna. Kiedy majster
rozmawiał z kandydatami do pracy, kazał na rozmowę zabierać
narzędzia. Oglądał i już sporo o kandydacie wiedział.

Takie zwyczaje panuja do dnia dzisiejszego. Tyle, ze nie u nas.
Przebywajac
  czasowo w USA, szybko musialem się do tego przyzwyczaić. Karpenter
(stolarz

W Stanach takie są zwyczaje. Fachowcy przychodząc pracować do kogoś
przynoszą swoje narzędzia. I praktykowane jest podpisywanie, żeby było
wiadomo go kogo należą. Czasami jak ludzie się chwalą na YT zakupami na
aukcjach, to widać że prawie każde narzędzie jest podpisane nazwiskiem
właściciela, albo przynajmniej inicjałami.

I to jest coś, czego do końca nie rozumiem. Jeśli ktoś ma swoje ulubione
narzędzia, z którymi nie chce się rozstawać, to niech je sobie nosi. Ale
pracując dla kogoś oczekiwał bym że pracodawca dostarczy wszystkie
środki do wykonania zadania.
Kiedyś w '70 latach jak zaczynałem pracę to każdy dostawał narzędzia,

ale był za nie odpowiedzialny i potem przy zwolnieniu trzeba je było zdać
albo potrącali z pensji za nie, każdy miał szafkę narzędziową, kłódke
musiał kupic sobie sam.

--
Pozdr
Janusz

PiteR
Guest

Sun Dec 09, 2018 2:33 am   



wajdat pisze tak:

Quote:
Mój starszy ma te interesy tez dwa. Do sikania ma taki sam jak
pan, ale dla mamusi ma drugi.

:)


--
Piotrek

Let me see your war face.

Guest

Sun Dec 09, 2018 1:16 pm   



użytkownik Tornad napisał:

Quote:
A w ogole to nie wyobrażam sobie by jakis fachowiec przychodzil do pracy bez
swoich narzedzi.


W dużych firmach szanowny Panie jest standaryzacja i własne to możesz mieć
pod warunkiem że one są firmowe. Własny młotek możesz sobie przynieść
pracując u p.Zdzisia czy Czesia co ma warsztat za chałupą.

Guest

Sun Dec 09, 2018 1:20 pm   



użytkownik PiteR napisał:
Quote:
chowacie a jakie wystawiacie na przynęte (żeby nie wyjść na niemiłego
team playera)?

Wg. podejścia niemieckiego wina leży po stronie pracodawcy.
Wg. podejścia PL winni (takiego stanu rzeczy) są wszyscy tylko nie pracodawca.

Guest

Sun Dec 09, 2018 8:42 pm   



W dniu niedziela, 9 grudnia 2018 12:16:12 UTC+1 użytkownik bytomir.kw....@gmail.com napisał:
Quote:
użytkownik Tornad napisał:

A w ogole to nie wyobrażam sobie by jakis fachowiec przychodzil do pracy bez
swoich narzedzi.

W dużych firmach szanowny Panie jest standaryzacja i własne to możesz mieć
pod warunkiem że one są firmowe. Własny młotek możesz sobie przynieść
pracując u p.Zdzisia czy Czesia co ma warsztat za chałupą.

Nie za bardzo wiem co się dzieje czy dzialo w dużych firmach bo ja pracowałem
w małych. Najczesciej w zespole czteroosobowym. W xciagu czterech tygodni
budowalizmy domy (w techomlogii kanadyjskiej w stanie surowym zamkniętym.
I mlotek miałem chyba niezły, bo pewnego razu zycie czy zdrowie mi uratowal.
Takich mlotkow nasi fachowcy jeszcze się nie dorobili i chyba już nie dorobią.
W zelaznym sklepie w malym miasteczku, innych od służących do klepania kos,
nie mieli. I bardzo się dziwili ze jakiś taki smieszny mlotek cisielski
sobie wymyslilem. W Ameryce Kossztowl mnie "az" 28 dolarów, ale nie zaluje,
bo okazal się być tej ceny warty. Pracowalismy przy poszyciu wiezby dachowej
polcalowej grubości sklejka. Jakos nie zauwazylem, bo byłem na drugiej
stronie dachu, ze jeden z młodych kolesi docinal sklejke na dachu, co było
zabronione. Dlaczego dowiedziałem się tego samego dnia gdy musialem przejść
na druga strone dachu. Trociny lezace na tym dachu spowodowaly , ze się na
nich posliznalem i zaczalem zjezdzac razem z nimi w dol. Zachowalem zimna
krew i zamiast wrzeszczeć w nieboglosy, wyciagnalem ten swój mlotek z pasa
i z całej sily wbiłem go w te sklejke, mocno go trzymając. I się zatrzymałem.
Na takie numery tez nalezalo być przygotowanym.
Koles, ktory był temu winny, wyleciał z pracy tego samego dnia. Potem go
spotkałem na Greenpoincie z reka na temblaku. Podobno pile mu w czasie
ciecia zlapalo i troche się pokaleczyl; podobno do kosci.

Drugi przypadek, ktory miałem i cugem uniknalem kalectwa, był związany z wiatrem. Wstawialem okno, z drabiny, od zewnetrzenej strony domu. Już
zaczalem lapac go na jedem gwozdz, gdy nagle poczułem, ze ja z tym oknem
stoje na drabinie ktora zjezdza w bok. Okno natychmiast puscilem wyszarpałem
z pasa mlotek i nim znowu w sciane. Zsuwanie się drabiny wraz ze stojącym
na nim karpenterem za jakiego robilem - ustalo. Wtedy zaczalem wrzeczczec
help mi i koledzy pomogli mi się z tej pułapki wydostać. Niestety za połamane
okno mi odliczono cale 120 dolarów. Przeanalizowalem to zdarzenie z punktu
widzenia fizyki. Okazalo się ze zawiał taki huraganowy wiatr. One cechują się
bardzo długimi podmuchami. I ten wiatr zawial od strony przeciwnej, wiec
go zignorowalem. Ale mial taka sile, ze przeleciał przez ten dom do mnie
z tym oknem, ktore już było ustawione na miejscu i normanie od sciany
odepchnal. Pozniej dowiedziałem się ze był to ogon Huraganu Elizabeth,
ktory z nad Florydy dotarl az ponad 50 mil za New York, gdzie akurat ten
dom konczylismy. Wtedy się troche wqrwilwm i do tej pory z tymi wirami
atmosferycznymi a glownie z tornadami, walcze.

Podsumowujac siedząc wknajpie moglem spoko podnieść reka z rozcapierzonymi czterema palcami do gory, co dla kelnera oznaczalo podaj cztery piwa.
Bo niestety, w tym fachu spotykalem wielu ludzi; a to bez palca, a to bez
oka czy z glebokimi szramami na mymle.

Pozdr
Tornad

robot
Guest

Mon Dec 10, 2018 9:49 am   



W dniu 2018-12-09 o 12:16, bytomir.kwasigrochowy@gmail.com pisze:
Quote:
użytkownik Tornad napisał:

A w ogole to nie wyobrażam sobie by jakis fachowiec przychodzil do pracy bez
swoich narzedzi.


W dużych firmach szanowny Panie jest standaryzacja i własne to możesz mieć
pod warunkiem że one są firmowe. Własny młotek możesz sobie przynieść
pracując u p.Zdzisia czy Czesia co ma warsztat za chałupą.

Firmowe w sensie z tej firmy, w której pracujesz jak rozumiem.


Queequeg
Guest

Mon Dec 10, 2018 10:46 am   



Swift <pawprac@gmail.com> wrote:

Quote:
Najlepszym rozwaizaniem jest mieć wszystkiego po dwa. A nawet po więcej.

Dwie żony też ???

A jak. Jedna myśli, że jesteś u drugiej, druga, że u pierwszej, a ty
spokojnie lutujesz sobie w warsztacie.

--
https://www.youtube.com/watch?v=9lSzL1DqQn0

yabba
Guest

Mon Dec 10, 2018 1:03 pm   



W dniu 09-12-2018 o 19:42, wajdat@aol.com pisze:
Quote:
W dniu niedziela, 9 grudnia 2018 12:16:12 UTC+1 użytkownik bytomir.kw...@gmail.com napisał:
użytkownik Tornad napisał:

A w ogole to nie wyobrażam sobie by jakis fachowiec przychodzil do pracy bez
swoich narzedzi.

W dużych firmach szanowny Panie jest standaryzacja i własne to możesz mieć
pod warunkiem że one są firmowe. Własny młotek możesz sobie przynieść
pracując u p.Zdzisia czy Czesia co ma warsztat za chałupą.

Nie za bardzo wiem co się dzieje czy dzialo w dużych firmach bo ja pracowałem
w małych. Najczesciej w zespole czteroosobowym. W xciagu czterech tygodni
budowalizmy domy (w techomlogii kanadyjskiej w stanie surowym zamkniętym.
I mlotek miałem chyba niezły, bo pewnego razu zycie czy zdrowie mi uratowal.
Takich mlotkow nasi fachowcy jeszcze się nie dorobili i chyba już nie dorobią.
W zelaznym sklepie w malym miasteczku, innych od służących do klepania kos,
nie mieli. I bardzo się dziwili ze jakiś taki smieszny mlotek cisielski
sobie wymyslilem. W Ameryce Kossztowl mnie "az" 28 dolarów, ale nie zaluje,
bo okazal się być tej ceny warty. Pracowalismy przy poszyciu wiezby dachowej
polcalowej grubości sklejka. Jakos nie zauwazylem, bo byłem na drugiej
stronie dachu, ze jeden z młodych kolesi docinal sklejke na dachu, co było
zabronione. Dlaczego dowiedziałem się tego samego dnia gdy musialem przejść
na druga strone dachu. Trociny lezace na tym dachu spowodowaly , ze się na
nich posliznalem i zaczalem zjezdzac razem z nimi w dol. Zachowalem zimna
krew i zamiast wrzeszczeć w nieboglosy, wyciagnalem ten swój mlotek z pasa
i z całej sily wbiłem go w te sklejke, mocno go trzymając. I się zatrzymałem.
Na takie numery tez nalezalo być przygotowanym.

Nie mieliście tam szelek asekuracyjnych?

Quote:
Drugi przypadek, ktory miałem i cugem uniknalem kalectwa, był związany z wiatrem. Wstawialem okno, z drabiny, od zewnetrzenej strony domu. Już
zaczalem lapac go na jedem gwozdz, gdy nagle poczułem, ze ja z tym oknem
stoje na drabinie ktora zjezdza w bok. Okno natychmiast puscilem wyszarpałem
z pasa mlotek i nim znowu w sciane. Zsuwanie się drabiny wraz ze stojącym
na nim karpenterem za jakiego robilem - ustalo. Wtedy zaczalem wrzeczczec
help mi i koledzy pomogli mi się z tej pułapki wydostać. Niestety za połamane
okno mi odliczono cale 120 dolarów. Przeanalizowalem to zdarzenie z punktu
widzenia fizyki. Okazalo się ze zawiał taki huraganowy wiatr. One cechują się
bardzo długimi podmuchami. I ten wiatr zawial od strony przeciwnej, wiec
go zignorowalem. Ale mial taka sile, ze przeleciał przez ten dom do mnie
z tym oknem, ktore już było ustawione na miejscu i normanie od sciany
odepchnal. Pozniej dowiedziałem się ze był to ogon Huraganu Elizabeth,
ktory z nad Florydy dotarl az ponad 50 mil za New York, gdzie akurat ten
dom konczylismy. Wtedy się troche wqrwilwm i do tej pory z tymi wirami
atmosferycznymi a glownie z tornadami, walcze.

Drabina służy tylko jako ciąg komunikacyjny i prac montażowych nie
powinno się z niej wykonywać. Ostatecznie można z niej zamontować coś
małego (obrazek, budkę dla ptaków, kamerę). Do montażu na wysokości
ciężkich rzeczy jak okna od zewnątrz, obowiązkowo musi być rusztowanie,
podest ruchomy albo podnośnik.

yabba

Tornad
Guest

Mon Dec 10, 2018 1:40 pm   



W dniu poniedziałek, 10 grudnia 2018 09:47:01 UTC+1 użytkownik Queequeg napisał:
Quote:
Swift <pawprac@gmail.com> wrote:

Najlepszym rozwaizaniem jest mieć wszystkiego po dwa. A nawet po więcej.

Dwie żony też ???

A jak. Jedna myśli, że jesteś u drugiej, druga, że u pierwszej, a ty
spokojnie lutujesz sobie w warsztacie.

https://www.youtube.com/watch?v=9lSzL1DqQn0

Dzieki za uzupełnienie. Znalem to lecz zapomniałem ten przekoywujacy dowod
poprawności mojej zasady zapodać:)

Pozdr
Tornad

Goto page 1, 2  Next

elektroda NewsGroups Forum Index - Elektronika Polska - Jakie narzędzia chowacie, a jakie wystawiacie na przynętę w pracy?

NOWY TEMAT

Regulamin - Zasady uzytkowania Polityka prywatnosci Kontakt RTV map News map