Goto page Previous 1, 2, 3
Paweł Paroń
Guest
Mon Nov 01, 2004 7:24 pm
In article <cm57m2$i58$1@nemesis.news.tpi.pl>, A.Grodecki wrote:
Quote:
Nie wiem czy się orientujesz, ale poza chałupniczym lutowaniem ładowarek i
innych drobnych gadżetów są też inne profesje, gdzie założenie "własnego
biznesu" może być trudne.
Dlaczego sądzisz, że żyję z "chałupniczego lutowania ładowarek" ?

)))
Przecież napisałem też "i innych drobnych gadżetów""

A wyszczególniłem
ładowarkę, bo chwilowo mam taką "na chacie" i zastanawiam się, czy odkupić
od kolegi po obniżonej cenie, wydaje się, że jest warta :)
Quote:
Jesteśmy na grupie elektronicznej a nie muzycznej i obracamy się w
kategorii wolnych zawodów. Co do muzyki czy wielu innych zawodów też
jest możliwość zarobienia. Ale ciamajda zawsze będzie ciamajdą.
Wiesz, życie nie polega tylko na zarabianiu. Są tacy, którzy mają dość
sprecyzowane zainteresowania i chcą się zajmować czymś konkretnym, a nie
akurat tym, na czym można więcej zarobić. Owszem, dyrygent może więcej
zarobić, odwalając chałtury dla stacji radiowych, strażak może się
przerzucić na importowanie chińskich gaśnic samochodowych, ale nie zgodzę
się, że dyrygent, który chce dyrygować orkiestrą jest "ciamajdą", bo zarabia
1500zł brutto, a przecież mógłby kilka razy więcej, robiąc za didżeja na
dyskotekach.
Quote:
W USA w kazdej tancbudzie występuje do kotleta zazwyczaj lepsza kapela,
niż top polskiej muzyki rozrywkowej.
I to jest właśnie często top polskiej/czeskiej/węgierskiej/rosyjskiej muzyki
rozrywkowej :)
Quote:
Z tym "jedynym zdrowym i uczciwym
sposobem" to ja bym nie uogólniał. Zresztą najczęściej jest tak, że taki
mały "biznesmen" kończy jako podwykonawca dużego zleceniodawcy, a od
zatrudnionego na stałe pracownika odróżnia go tylko tylko brak urlopów i
konieczność stałego poszukiwania nowych zleceń, oraz własnoręcznego
zajmowania się papierkami :)
Chory stereotyp. Uważasz, że jeśli ktoś nie jest właścicielem SONY albo
choćby Curtisa to jest zerem?
Miażdżąca większość dochodu narodowego w krajach wysokouprzemysłowionych
pochodzi od małych i BARDZO małych firm.
A miażdżąca większość właścicieli małych i bardzo małych (jednoosobowych)
firm ma tam dochody znacznie niższe niż zarobki specjalistów, zatrudnionych
na etacie w dużych firmach. Wiesz, że na tzw. zachodzie właściciele małych
firemek i warsztatów zwykle nie mieszczą się w kategoriach tzw. klasy
średniej? Jednym z reliktów komuny jest u nas "społeczne wywindowanie"
malutkiego przedsiębiorcy (kiedyś to był zazwyczaj "badylarz" albo
właściciel sklepiku z przemycaną zza granicy tandetą, typu elektroniczne
zegarki, albo jakiś szewc czy krawiec). W krajach rozwiniętych właściciel
takiego malutkiego "biznesu" nie zarabia żadnych kokosów, za to zasuwa od
rana do wieczora i ciągle szuka klientów.
Quote:
[...]
A co do bycia podwykonawcą - to nie smutny "koniec" a właśnie strzał w
dziesiątkę - pewny zbyt i duze bezpieczeństwo.
Tak, tylko czym to się różni od bycia etatowym pracownikiem takiego
zleceniodawcy? Poza brakiem urlopu i dyspozycyjnością na okrągło? Bo jak
Kowalski lutuje płytki jako pracownik Nowaka, to Kowalskiemu należy się
urlop, 8 godzin pracy dziennie, wolne soboty i niedziele i różne inne
duperele. A jak Kowalski lutuje te płytki jako "Kowalski Company", to Nowaka
nie obchodzi, że Kowalski chciałby sobie wyjechać na wakacje, przecież on go
nie zatrudnia, tylko zleca wykonanie "firmie", niech się "firma" tak
zorganizuje, żeby mogła sprawnie działać. A jak koszty tych zleceń znacznie
przewyższą koszty zatrudnienia normalnego pracownika, to Nowak może się
rozmyślić i zatrudnić Malinowskiego. No więc "Kowalski Company" kombinuje
jak tu zrobić, żeby więcej zarobić, ale żeby Nowak nie musiał płacić więcej
i się nie rozmyślił, może zapłacić sobie minimalne składki na ZUS? A może
posiedzieć w sobotę i w niedzielę? Może w tym roku zrezygnować z wakacji? I
na krótką metę Kowalskiemu wydaje się, że "wychodzi na swoje", w kieszeni
zostaje mu trochę więcej pieniędzy, "powrzucał w koszty" wszystko co ma w
domu, wydaje mu się, że teraz jest "wolny" i sam o wszystkim decyduje.
Obserwuję na bieżąco poczynania jednego kolegi, który przerabia ten model
"małego biznesu"

Jest już chyba pod koniec okresu "wychodzenia na swoje",
myślę, że niedługo zacznie się rozglądać za "normalną" pracą :)
Quote:
Papierkami nie musisz się zajmować, bo firmy księgowe robią to
profesjonalnie za małe kilkaset złotych.
Brak urlopów? Ja to widzę inaczej - ustawiam sobie pracę tak jak chcę i
mam wolne kiedy potrzebuję, bez łaski. Jak pogoda dopisuje to zostaję
kilka dni dłużej, bo NIC nie muszę. A jak nie dopisuje tyo wracam i jade
np za 2 tygodnie.
No to masz wyjątkowe szczęście i tego Ci zazdroszczę. Ale nie gadaj, że to
jest standard, bo jest dokładnie odwrotnie. Przede wszystkim, firma która
tak działa (może "zniknąć" na wakacje), nie dostaje poważnych zamówień, tak
można robić tylko rzeczy drobne (co nie znaczy, że mało dochodowe).
Quote:
W odróżnieniu od pracowników, którzy w wielu firmach
są zmuszani do siedzenia po godzinach za pensyjkę 3000zł, a plan urlopu
ustalany jest kilka miesięcy wcześniej z faworyzowaniem "zasłużonych"
oraz krewnych i znajomych królika (szefa działu).
Chyba masz jakieś złe doświadczenia z poprzedniej pracy i w porównaniu z
tamtym wszystko wydaje Ci się rajem :)
Paweł
--
Rowerem nie tylko na Północ:
http://acn.waw.pl/pawelp/
Kanada, Góry Skaliste, Alaska, Szkocja, Islandia, Norwegia
AlexY
Guest
Mon Nov 01, 2004 7:35 pm
Użytkownik greg napisał:
Quote:
chodzilo mi raczej o brak pojecia niaktorych serwisantow o tym co
robia...ale w dobie masowej oprodukcji i tanienia wyrobiw, chyba nie ma
innego wyjscia:)
a to to normalka
wlasnie pracuje w takiej firmie, na setke serwisantow doslownie kilku
jest elektronikami z wyksztalcenia
A.Grodecki
Guest
Mon Nov 01, 2004 7:46 pm
Użytkownik greg napisał:
Quote:
no gosc na moich oczach spalil 3 Credit Card PC za ponad 2000EUR..bo mu sie
zasilanie pomylilo, i od razu podlaczal prototyp do zasilacza - "spawarki"
5V/100A nawet dymek nei zdazyl poleciec:) - i co - no i nic...wypadek przy
pracy..a wystarczylo chwile pomyslec..i zaczac od zasil. laboratoryjnego a
nie ladowac od razy plyty VME do rack'a ktory swoja droga tez swoje kosztuje
(15 tys EUR)
Nic mu - w Polsce a w szczególności w państwowej (NICZYJEJ) firmie. W
USA wyleciałby na zbity pysk w ciągu 5 minut a pracodawca zasądził go o
poniesione straty I PRAWO BYŁOBY PO JEGO STRONIE. Oczywiście o ile ktoś
powazny by takiego GŁĄBA zatrudnił.
--
Pozdrawiam,
A. Grodecki
Marek Lewandowski
Guest
Mon Nov 01, 2004 8:02 pm
A.Grodecki wrote:
Quote:
no gosc na moich oczach spalil 3 Credit Card PC za ponad 2000EUR..bo mu sie
zasilanie pomylilo, i od razu podlaczal prototyp do zasilacza - "spawarki"
5V/100A nawet dymek nei zdazyl poleciec:) - i co - no i nic...wypadek przy
pracy..a wystarczylo chwile pomyslec..i zaczac od zasil. laboratoryjnego a
nie ladowac od razy plyty VME do rack'a ktory swoja droga tez swoje kosztuje
(15 tys EUR)
Nic mu - w Polsce a w szczególności w państwowej (NICZYJEJ) firmie. W
USA wyleciałby na zbity pysk w ciągu 5 minut a pracodawca zasądził go o
poniesione straty I PRAWO BYŁOBY PO JEGO STRONIE. Oczywiście o ile ktoś
powazny by takiego GŁĄBA zatrudnił.
wierzysz w to, co napisałeś? Bo ja nie. Pomyłki się zdarzają.
6k euro w piach? To są groszowe sprawy jeśli chodzi o budżet R&D
większej firmy. Jasne, opieprz dostanie i prikaz, żeby więcej nie robił.
Chyba, że jest generalnie głąb i nic nie umie.
--
Marek Lewandowski ICQ# 10139051/GG# 154441
locustXpoczta|onet|pl
http://www.stud.uni-karlsruhe.de/~uyh0
[! Odpowiadaj pod cytatem. Tnij cytaty. Podpisuj posty. !]
Paweł Paroń
Guest
Mon Nov 01, 2004 8:16 pm
In article <cm636n$kqg$1@atlantis.news.tpi.pl>, A.Grodecki wrote:
Quote:
Nic mu - w Polsce a w szczególności w państwowej (NICZYJEJ) firmie. W
USA wyleciałby na zbity pysk w ciągu 5 minut a pracodawca zasądził go o
poniesione straty I PRAWO BYŁOBY PO JEGO STRONIE. Oczywiście o ile ktoś
powazny by takiego GŁĄBA zatrudnił.
No, to nie takie łatwe, raczej to pracodawca miałby spore kłopoty za
"wylecenie kogoś w 5 minut". A słyszałeś o czymś takim chociażby, jak
"związki zawodowe"? Tak, w USA, w prywatnych firmach. Wiele bajek opowiada
się w Polsce o USA, potem jak człowiek pojedzie i rozmawia z tamtejszymi
ludźmi, to się nadziwić nie może, że ten rzekomo wzorcowy kapitalizm jest
taki socjalistyczny :)
Paweł
Andrzej Kamieniecki
Guest
Mon Nov 01, 2004 8:18 pm
Użytkownik "Marek Lewandowski" <nospamabuse@onet.pl> napisał w wiadomości
news:cm64sv$rfl$1@news.onet.pl...
[ciap]
Quote:
opieprz dostanie i prikaz, żeby więcej nie robił.
Chyba, że jest generalnie głąb i nic nie umie.
ROTFL
taki ot gatunek pracownika, głąb ale nie generalnie

)) znaczy się coś tam
umie
Andrzej Kamieniecki
A.Grodecki
Guest
Mon Nov 01, 2004 8:45 pm
Użytkownik Paweł Paroń napisał:
Quote:
Wiesz, życie nie polega tylko na zarabianiu. Są tacy, którzy mają dość
sprecyzowane zainteresowania i chcą się zajmować czymś konkretnym, a nie
akurat tym, na czym można więcej zarobić. Owszem, dyrygent może więcej
zarobić, odwalając chałtury dla stacji radiowych, strażak może się
przerzucić na importowanie chińskich gaśnic samochodowych, ale nie zgodzę
się, że dyrygent, który chce dyrygować orkiestrą jest "ciamajdą", bo zarabia
1500zł brutto, a przecież mógłby kilka razy więcej, robiąc za didżeja na
dyskotekach.
Pisząc "ciamajda" miałem na myśli osobnika, który by chciał, ale mu nie
wychodzi, a nie takiego, który nie zarabia jeśli poczynił inny wybór.
Quote:
W USA w kazdej tancbudzie występuje do kotleta zazwyczaj lepsza kapela,
niż top polskiej muzyki rozrywkowej.
I to jest właśnie często top polskiej/czeskiej/węgierskiej/rosyjskiej muzyki
rozrywkowej
Co jednakowoż swiadczy o tym, że gospodarka 100% rynkowa ma przewagę nad
unijną pseudorynkową, i dynamiczni (gospodarczo) ludzie taką wybierają
miomo że jest "trudniej".
Quote:
A miażdżąca większość właścicieli małych i bardzo małych (jednoosobowych)
firm ma tam dochody znacznie niższe niż zarobki specjalistów, zatrudnionych
na etacie w dużych firmach.
To prawda, ale ilu dobrze zarabiających specjalistów jest w firmach w
porównaniu do dobrze zarabiających prywaciarzy na własnym garnuszku?
Mało! A poza tym wysoki menadżer w dużym koncernie ma zazwyczaj równie
albo znacznie bardziej przerąbane niż prywaciarz, jeśli chodzi od
panowanie nad swoim czasem i... losem.
Wiesz, że na tzw. zachodzie właściciele małych
Quote:
firemek i warsztatów zwykle nie mieszczą się w kategoriach tzw. klasy
średniej? Jednym z reliktów komuny jest u nas "społeczne wywindowanie"
malutkiego przedsiębiorcy (kiedyś to był zazwyczaj "badylarz" albo
właściciel sklepiku z przemycaną zza granicy tandetą, typu elektroniczne
zegarki, albo jakiś szewc czy krawiec). W krajach rozwiniętych właściciel
takiego malutkiego "biznesu" nie zarabia żadnych kokosów, za to zasuwa od
rana do wieczora i ciągle szuka klientów.
Klasa średnia na zachodzie jeśdżi autami klasy Mercedes 600. Przeciętny
drobny prywaciarz jeździ tam i tu autem klasy Mercedes 200 i jest
zabezpieczony finansowo. Nie chodzi o kokosy, chodzi o godziwy byt.
Nie ma co wytykać, że ktoś zarobił na bananach czy zegarkach podczas gdy
inni woleli w tym czasie żrec kaszankę przed TV. Dzięki tym bananiarzom
i zegarkowcom dochody wszystkich wzrosły w tym kraju wielokrotnie
(licząc w $) i np pojechanie na zakupy do Berlina nie stanowi szoku
obyczajowego i finansowego.
Quote:
A co do bycia podwykonawcą - to nie smutny "koniec" a właśnie strzał w
dziesiątkę - pewny zbyt i duze bezpieczeństwo.
Tak, tylko czym to się różni od bycia etatowym pracownikiem takiego
zleceniodawcy?
Przy silnym uwiazaniu - niczym. Jeśli ktoś nie potrafi wymusić szacunku
i układu partnerskiego -jego problem.
Quote:
Obserwuję na bieżąco poczynania jednego kolegi, który przerabia ten model
"małego biznesu"

Jest już chyba pod koniec okresu "wychodzenia na swoje",
myślę, że niedługo zacznie się rozglądać za "normalną" pracą
Ja też mam takich kolegów, którzy przecenili swoje możliwości albo
popełnili błędy i im nie wyszło, ale mam też takich, którzy są teraz
kimś (jako firmy) szanowanym. Koniunktura się zmienia, ale przy
dostatecznej dozie oleju w głowie bilans generalnie jest dodatni.
Quote:
No to masz wyjątkowe szczęście i tego Ci zazdroszczę. Ale nie gadaj,
że to
jest standard, bo jest dokładnie odwrotnie. Przede wszystkim, firma która
tak działa (może "zniknąć" na wakacje), nie dostaje poważnych zamówień, tak
można robić tylko rzeczy drobne (co nie znaczy, że mało dochodowe).
Jeśli ktoś sobie wymyślił, że będzie konkurować z Chińczykami, to już na
starcie ma minimalne szanse (choć sa nieliczne wyjątki). Zapewniam Cię,
że są poważne firmy, które np zamykają się na miesiąc wakacji
zostawiając dyżurną sekretarkę. I żyją.
Quote:
Chyba masz jakieś złe doświadczenia z poprzedniej pracy i w porównaniu z
tamtym wszystko wydaje Ci się rajem
Złych nie mam, miałem dobry układ. Ale czułem, że trace czas a życie mi
ucieka przez palce.
Ale to naprawdę kwestia psychiki. Każdy musi znaleźć swoje miejsce, oby
znalazł takie które mu pasuje.
Ale, warto spróbować, jeśli komuś to w duszy gra!
--
Pozdrawiam,
A. Grodecki
Marek Lewandowski
Guest
Mon Nov 01, 2004 8:55 pm
Andrzej Kamieniecki wrote:
Quote:
ROTFL
taki ot gatunek pracownika, głąb ale nie generalnie

)) znaczy się coś tam
umie
siedzi u mnie w pokoju gość, który cyfrowe przetwarzanie sygnałów ma w
małym palcu. W te i na odwrót. W środku nocy i na wyrywki.
Jak mu dać lutownicę to się poparzy.
To nasze stare dobre studia dają wszechstronne wykształcenie i
elastyczność, na zachodzie specjalizacja jest tak wąska, że mi jest
czasem głupio tłumaczyć podstawy rzeczy, które u nas sie robi na
pierwszym roku komuś po doktoracie z niby też elektroniki...
Więc jak ktoś przez pomyłkę usmaży jakąś kartę to niekoniecznie znaczy,
że głąb...
--
Marek Lewandowski ICQ# 10139051/GG# 154441
locustXpoczta|onet|pl
http://www.stud.uni-karlsruhe.de/~uyh0
[! Odpowiadaj pod cytatem. Tnij cytaty. Podpisuj posty. !]
J.F.
Guest
Mon Nov 01, 2004 10:14 pm
On Mon, 01 Nov 2004 20:46:57 +0100, A.Grodecki wrote:
Quote:
Użytkownik greg napisał:
no gosc na moich oczach spalil 3 Credit Card PC za ponad 2000EUR..bo mu sie
zasilanie pomylilo, i od razu podlaczal prototyp do zasilacza - "spawarki"
5V/100A nawet dymek nei zdazyl poleciec:) - i co - no i nic...wypadek przy
pracy..
Nic mu - w Polsce a w szczególności w państwowej (NICZYJEJ) firmie. W
USA wyleciałby na zbity pysk w ciągu 5 minut a pracodawca zasądził go o
poniesione straty I PRAWO BYŁOBY PO JEGO STRONIE.
Co do tego prawa to watpie, no chyba ze by mu wczesniej wreczyl
instrukcje uruchamiania sprzetu.
A zaloze sie ze i w USA znalazlo by sie wiele firm w ktorych
potraktowano by to jako wypadek przy pracy ..
P.S. Nie zadymil ? To da sie naprawic :-)
J.
greg
Guest
Tue Nov 02, 2004 12:43 am
Quote:
P.S. Nie zadymil ? To da sie naprawic
bonding od scalak odparowal:)
tak wiec nie sadze:)
greg
Guest
Tue Nov 02, 2004 12:48 am
Quote:
elastyczność, na zachodzie specjalizacja jest tak wąska, że mi jest
czasem głupio tłumaczyć podstawy rzeczy, które u nas sie robi na
pierwszym roku komuś po doktoracie z niby też elektroniki...
to fakt..jak montowali nam kliamtyzacje w biurze (a upal byl 40 st
poprzedniego lata), to trwalo to 5 dni..i meilismy niezly ubaw..najpeirw
przyszedl pan i wbil 2 haki..dzien pozniej inny powiesil i polozyl kable i
rurki na kable, ale nei potrafil i ch polaczyc..potem inny nalal czynnika,
ale nie potrafil odpalic..albo nei mial uprawnien..potem przyszedl elektryk
, podlaczyl kabelki i stwierdzil ze dziala:)
ach, te Francuziki..a estetyka tego pozostawia wiele do zyczenia:) czy tak
trudno prosto rurke uciac?
J.F.
Guest
Tue Nov 02, 2004 10:15 am
On Tue, 2 Nov 2004 01:48:31 +0100, greg wrote:
Quote:
to fakt..jak montowali nam kliamtyzacje w biurze (a upal byl 40 st
poprzedniego lata), to trwalo to 5 dni..i meilismy niezly ubaw..najpeirw
przyszedl pan i wbil 2 haki..dzien pozniej inny powiesil i polozyl kable i
rurki na kable, ale nei potrafil i ch polaczyc..potem inny nalal czynnika,
ale nie potrafil odpalic..albo nei mial uprawnien..potem przyszedl elektryk
, podlaczyl kabelki i stwierdzil ze dziala:)
Zebym nie sklamal .. ale u mnie [w Polsce] montowali chyba 2 dni. To
po prostu jest troche roboty.
Natomiast antene satelitarna [VSAT] to montowali 3 dni .. i jesli
chodzi o moje zdanie to grzebali sie przy tym maksymalnie ..
Quote:
ach, te Francuziki..a estetyka tego pozostawia wiele do zyczenia:) czy tak
trudno prosto rurke uciac?
w rekach trudno, a pracodawca dal im przyrzad do ciecia rur ? :-)
J.
A.Grodecki
Guest
Tue Nov 02, 2004 11:36 am
Użytkownik greg napisał:
Quote:
elastyczność, na zachodzie specjalizacja jest tak wąska, że mi jest
czasem głupio tłumaczyć podstawy rzeczy, które u nas sie robi na
pierwszym roku komuś po doktoracie z niby też elektroniki...
to fakt..jak montowali nam kliamtyzacje w biurze (a upal byl 40 st
poprzedniego lata), to trwalo to 5 dni..i meilismy niezly ubaw..najpeirw
przyszedl pan i wbil 2 haki..dzien pozniej inny powiesil i polozyl kable i
rurki na kable, ale nei potrafil i ch polaczyc..potem inny nalal czynnika,
ale nie potrafil odpalic..albo nei mial uprawnien..potem przyszedl elektryk
, podlaczyl kabelki i stwierdzil ze dziala:)
ach, te Francuziki..a estetyka tego pozostawia wiele do zyczenia:) czy tak
trudno prosto rurke uciac?
Inżynier dowolnej specjalności, który nie potrafi uciąc równo rurki,
wbić gwoździa i naprawić żelazka to ŻADEN INŻYNIER.
Z wąską specjalizacją inżynierów to jest DOKŁADNIE NA ODWRÓT niż mówią
powszechnie wygłaszane opinie. Otóż wiadomo, że rozwój jest dynamiczny i
nie sposób ogarnąć wszystkiego, bo życia na naukę by za brakło. Ale też
nieprawdą jest, że musi następować wąska specjalizacja. to znaczy fakt,
ona czesto ma miejsce, ale skutki dla delikwenta są opłakane. Taki
facet, co to się zna na CPS i niczym innym, nadaje się na pracownika
naukowego wyższej uczelni a nie na inżyniera. Od inżyniera, a w
szczególności od konsruktora, wymaga się bardzo szerokich horyzontów.
Oczywiście technicznych. Powinien czuć i to co robi i to, do czego to
robi, inaczej nie pogodzi tych 2 światów w sposób optymalny. Musi mieć w
gowie bazę gotowych rozwiązań i bazę pomysłów na rozwiązania, musi znać
się przynajmniej trochę na wszystkich naukach przyrodniczych +
matematyce. Musi mieć ogólne pojęcie o całej elektronice, która go
bezpośrednio nie dotyczy. Dopiero taki konstruktor jest pełnowartościowy
i nie boi się wyzwań.
Podobna jest różnica między informatykiem i programistą. Informatyk zna
algorytmy i potrafi je zakodować. Tylko. Programista oprocz tego musi
umieć ożenić to z hardware, w ogóle dobrać ten hardware optymalnie,
umieścić urządzenie w czasie rzeczywistym.
To nie jest moja teoria, ale potwierdzone pratyką to czego mnie niegdyś
uczono na elektronice, a wykładali mądrzy ludzie znający sie na rzeczy.
--
Pozdrawiam,
A. Grodecki
Krzysztof Gawryś
Guest
Tue Nov 02, 2004 11:37 am
Użytkownik "J.F." <jfox_nospam@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:45neo09p45tvks4vskfa7gkpu0lm9n8lb9@4ax.com...
Quote:
On Tue, 2 Nov 2004 01:48:31 +0100, greg wrote:
to fakt..jak montowali nam kliamtyzacje w biurze (a upal byl 40 st
poprzedniego lata), to trwalo to 5 dni..i meilismy niezly ubaw..najpeirw
przyszedl pan i wbil 2 haki..dzien pozniej inny powiesil i polozyl kable
i
rurki na kable, ale nei potrafil i ch polaczyc..potem inny nalal
czynnika,
ale nie potrafil odpalic..albo nei mial uprawnien..potem przyszedl
elektryk
, podlaczyl kabelki i stwierdzil ze dziala:)
Zebym nie sklamal .. ale u mnie [w Polsce] montowali chyba 2 dni. To
po prostu jest troche roboty.
Natomiast antene satelitarna [VSAT] to montowali 3 dni .. i jesli
chodzi o moje zdanie to grzebali sie przy tym maksymalnie ..
klima czy satelita to moze byc jeszcze cos do roboty, ale co powiecie na to
ze goscie z pewnej firmy u mnie w miescie [rowniez Polska], 3 dni montowali
przewod UTP.
TAK! 5 metrow 8zylowego przewodu trzeba bylo przeciagnac z puszki na klatce
schodowej
do mieszkania. Zadnego wiercenia otworow gdyz taki juz byl i to tak duzy ze
spokojnie drugi kabel z zalozona wtyczka mozna bylo przeciagnac.
Przyszli, popatrzyli, ucieli mi stary kabel sieci LAN, kabel konkurencji,
ale kto do kur... im pozowlil? nikt, i poszli. Przyszli dzien pozniej, po
mojej ostrej reakcji telefonicznej, niezrobili nic, popatrzyli, podumali,
poszli. Dzien trzeci. Przyszli, zostali przezemnie zmuszeni do zesztukowania
ucietego kabla konkurencji, spisalem ustawienia karty LAN i pozegnalem.
Czasem trzeba ludziom na rece patrzec bo nie dosc ze nie zrobia to jeszcze
cos innego popsuja, tak jak ten nieszczesliwy kabel konkurencji.
K.
A.Grodecki
Guest
Tue Nov 02, 2004 12:16 pm
Użytkownik Krzysztof Gawryś napisał:
Quote:
Czasem trzeba ludziom na rece patrzec bo nie dosc ze nie zrobia to jeszcze
cos innego popsuja, tak jak ten nieszczesliwy kabel konkurencji.
Poprawka - ZAWSZE trzeba pilnować!!!
I tu pojawia się pytanie, czy stać nad głową i pilnować, czy zrobić
samemu? Czas zmarnowany ten sam, solidniej i często taniej (coćby
dlatego że nie trzeba robić 2 razy). Do mojej chałupy fachowcy, poza
jednym godnym zaufania i na szczęście o licznych umniejętnościach, nie
mają prawa wstępu!
To samo jest z podwykonawcami. Jak się nie zmiesza z błotem, nie obciąży
kosztami strat, to bubel za bublem... Metoda kija i marchewki działa
zawsze i w całej przyrodzie, bez wyjątków.
--
Pozdrawiam,
A. Grodecki
Goto page Previous 1, 2, 3