p
Guest
Thu Dec 23, 2010 7:43 am
Witam. Próbuję naprawić odtwarzacz DVD Philips DVP3010. Nie czyta płyt
CD i DVD, obraz menu jest (bardzo) zakłócony, są problemy z wysuwaniem
tacki.
Podgrzałem suszarką do włosów centralny układ scalony (jedyny z
przyklejonym radiatorem) - pomogło, objawy całkowicie zniknęły, działa
prawidłowo, ale tylko jakieś 2 minuty, do momentu kiedy ostygnie
radiator. Czy uszkodzony jest układ scalony, czy tylko połączenia lutowane ?
Czy jest sens brać się za to ?
Dziękuję. Paweł
EM
Guest
Thu Dec 23, 2010 7:49 am
Użytkownik "p" <123@456.pl> napisał w wiadomości
news:4d12ef98$0$2452$65785112@news.neostrada.pl...
Quote:
Witam. Próbuję naprawić odtwarzacz DVD Philips DVP3010. Nie czyta płyt CD i
DVD, obraz menu jest (bardzo) zakłócony, są problemy z wysuwaniem tacki.
Podgrzałem suszarką do włosów centralny układ scalony (jedyny z przyklejonym
radiatorem) - pomogło, objawy całkowicie zniknęły, działa prawidłowo, ale
tylko jakieś 2 minuty, do momentu kiedy ostygnie radiator. Czy uszkodzony jest
układ scalony, czy tylko połączenia lutowane ?
Czy jest sens brać się za to ?
Czy przypadkiem nie jest winne zasilanie, a więc kondensatory elektrolityczne?
One tak mają, że jak się podgrzeje to trochę lepiej działają.
No i ogólnie mają stosunkowo niską trwałość (zwykle kilka-kilkanaście tysięcy
godzin w układzie), w przeciwieństwie do reszty podzespołów.
--
Pozdr
EM
p
Guest
Thu Dec 23, 2010 7:15 pm
Quote:
Czy przypadkiem nie jest winne zasilanie, a więc kondensatory
elektrolityczne?
One tak mają, że jak się podgrzeje to trochę lepiej działają.
No i ogólnie mają stosunkowo niską trwałość (zwykle kilka-kilkanaście
tysięcy godzin w układzie), w przeciwieństwie do reszty podzespołów.
Dziękuję za odpowiedź.
Zrobiłem taki "komin" z tektury i przez niego podgrzewałem sam radiator
(bez podgrzewania okolicznych kondensatorów) - pomaga.
Ale ciekawe jest to, że po kilku minutach bezczynności, kiedy obraz jest
już kiepski (czarno-biały, białe "latające" kropki) w momencie kiedy
włączy się wygaszacz ekranu ("latający" napis PHILIPS) - obraz poprawia
się i pozostaje nadal prawidłowy po wyłączeniu wygaszacza, ale płyty w
takiej sytuacji już się nie wczytują (kręci płytą bez końca).
Paweł
p
Guest
Thu Dec 23, 2010 7:18 pm
Zapomniałem jeszcze dodać że podłączałem na złącze zasilające
kondensatory 10m/6V3 na 3,3V i 5V
i
4,7m/35V na +12, -12, -24
- bezskutecznie
J.F.
Guest
Fri Dec 24, 2010 8:43 am
On Thu, 23 Dec 2010 07:49:47 +0100, EM wrote:
Quote:
Użytkownik "p" <123@456.pl> napisał w wiadomości
Witam. Próbuję naprawić odtwarzacz DVD Philips DVP3010. Nie czyta płyt CD i
DVD, obraz menu jest (bardzo) zakłócony, są problemy z wysuwaniem tacki.
Podgrzałem suszarką do włosów centralny układ scalony (jedyny z przyklejonym
radiatorem) - pomogło, objawy całkowicie zniknęły, działa prawidłowo, ale
tylko jakieś 2 minuty, do momentu kiedy ostygnie radiator. Czy uszkodzony jest
układ scalony, czy tylko połączenia lutowane ?
Czy jest sens brać się za to ?
Czy przypadkiem nie jest winne zasilanie, a więc kondensatory elektrolityczne?
One tak mają, że jak się podgrzeje to trochę lepiej działają.
No i ogólnie mają stosunkowo niską trwałość (zwykle kilka-kilkanaście tysięcy
godzin w układzie), w przeciwieństwie do reszty podzespołów.
Albo zimny lut.
Bo uklad scalony to raczej wymaga chlodzenia a nie grzania do poprawnj
pracy :-)
J.
p
Guest
Fri Dec 24, 2010 9:31 pm
Quote:
Albo zimny lut.
Bo uklad scalony to raczej wymaga chlodzenia a nie grzania do poprawnj
pracy :-)
J.
Dziękuję za odpowiedzi. Udało mi się to naprawić. Pogrzałem radiator
przez 15 minut starą lutownicą kolbową, zostawiłem do ostygnięcia i działa.
Wyobrażam sobie, że w środku układu scalonego są jakieś "elementy" i pod
wpływem ciągłych zmian temperatury są ściskane i rozciągane a w czasie
rozciągania wielokrotnie napierając na siebie kurczą się pod swoim
naciskiem, aż w końcu odległości pomiędzy tymi "elementami" są zbyt duże
do prawidłowego działania.
Nie wiem czy tak to wygląda, czy to prawidłowe rozumowanie ?
Paweł
j.r.
Guest
Sat Dec 25, 2010 10:07 am
p wrote:
Quote:
Dziękuję za odpowiedzi. Udało mi się to naprawić. Pogrzałem radiator
przez 15 minut starą lutownicą kolbową, zostawiłem do ostygnięcia i
działa. Wyobrażam sobie, że w środku układu scalonego są jakieś
"elementy" i pod wpływem ciągłych zmian temperatury są ściskane i
rozciągane a w czasie rozciągania wielokrotnie napierając na siebie
kurczą się pod swoim naciskiem, aż w końcu odległości pomiędzy tymi
"elementami" są zbyt duże do prawidłowego działania.
Nie wiem czy tak to wygląda, czy to prawidłowe rozumowanie ?
Witam,
raczej to był zimny lut, którego prawdopodobnie poprawiłeś.
Jeśli scalak przeżył to jest szansa na kilka lat poprawnej pracy:)
--
pzdr, j.r.
Michoo
Guest
Sat Dec 25, 2010 6:51 pm
W dniu 25.12.2010 19:41, p pisze:
Quote:
Witam,
raczej to był zimny lut, którego prawdopodobnie poprawiłeś.
Myślałem o tym, ale nie mam lutownicy na gorące powietrze, bo chyba tak
tylko można by to poprawić przy rozstawie nóżek około 0,5mm albo nawet
mniej.
"Przejechałem" tylko po nóżkach końcówką małej drewnianej klamerki - bez
efektu.
Kiedyś lutowałem układ z rozstawem chyba 0,65mm ale 28 a nie 256 nóżek.
Jest tak samo - najpierw lutujesz całość dużą kroplą, potem plecionką
usuwasz nadmiar.
Quote:
Jeśli scalak przeżył to jest szansa na kilka lat poprawnej pracy:)
Temperatura nie była chyba zbyt wysoka. Dotykając radiator palcem przez
najkrótszy możliwy czas - był bardzo gorący, wydaje mi się że
temperatura nie przekroczyła 90 stopni.
W ogóle to dziwne, bo, o ile wiem, "cyna" topi się w ok. 180 st.
Chyba, że te bezołowiowe (tfu) są inne.
Tak, topią się w wyższej temp

--
Pozdrawiam
Michoo
p
Guest
Sat Dec 25, 2010 7:41 pm
Quote:
Witam,
raczej to był zimny lut, którego prawdopodobnie poprawiłeś.
Myślałem o tym, ale nie mam lutownicy na gorące powietrze, bo chyba tak
tylko można by to poprawić przy rozstawie nóżek około 0,5mm albo nawet
mniej.
"Przejechałem" tylko po nóżkach końcówką małej drewnianej klamerki - bez
efektu.
Kiedyś lutowałem układ z rozstawem chyba 0,65mm ale 28 a nie 256 nóżek.
Quote:
Jeśli scalak przeżył to jest szansa na kilka lat poprawnej pracy:)
Temperatura nie była chyba zbyt wysoka. Dotykając radiator palcem przez
najkrótszy możliwy czas - był bardzo gorący, wydaje mi się że
temperatura nie przekroczyła 90 stopni.
W ogóle to dziwne, bo, o ile wiem, "cyna" topi się w ok. 180 st.
Chyba, że te bezołowiowe (tfu) są inne.
p
Guest
Sat Dec 25, 2010 7:46 pm
216, nie 256
p
Guest
Sat Dec 25, 2010 8:03 pm
Quote:
Jest tak samo - najpierw lutujesz całość dużą kroplą, potem plecionką
usuwasz nadmiar.
Nie wiedziałem, że tak można, chyba bałbym się, że wszystko dokumentnie
się zlutuje. Jeśli to by wyszło to super.
Kalafonii dawać ?
Ten układ co go lutowałem, robiłem tak: przygotowałem nożny włącznik
lutownicy transformatorowej (ze starego domofonu) z triakiem i niestety
upaliłem uzwojenie pierwotne (ZDZ, kupiona około 1986r.). A właściwie to
stało się jeszcze w czasie testów - najpierw pojawił się taki zapach
jak wtedy kiedy była nowa, tylko bardziej intensywny i koniec.
Kupiłem nową - do grota przymocowałem kawałek takiego samego drutu,
zaostrzony na końcu. Lutowanie obserwowałem przez soczewkę na statywie
zrobionym z drutu - nawet całkiem łatwo poszło. Kilka razy tylko
sąsiednie nóżki "zlewały się". A lutownicę trzymałem tuż przy wyjściu
prętów do grota i dodatkowo drugą ręką - o ile pamiętam. Wcześniej
normalnie pocynowałem płytkę i nóżki.
Quote:
Jeśli scalak przeżył to jest szansa na kilka lat poprawnej pracy:)
Temperatura nie była chyba zbyt wysoka. Dotykając radiator palcem przez
najkrótszy możliwy czas - był bardzo gorący, wydaje mi się że
temperatura nie przekroczyła 90 stopni.
W ogóle to dziwne, bo, o ile wiem, "cyna" topi się w ok. 180 st.
Chyba, że te bezołowiowe (tfu) są inne.
Tak, topią się w wyższej temp ;)
p
Guest
Sat Dec 25, 2010 8:06 pm
Przypomniałem sobie - drugą ręką trzymałem kombinerkami za okolice grota
Michoo
Guest
Sat Dec 25, 2010 8:24 pm
W dniu 25.12.2010 20:03, p pisze:
Quote:
Jest tak samo - najpierw lutujesz całość dużą kroplą, potem plecionką
usuwasz nadmiar.
Nie wiedziałem, że tak można, chyba bałbym się, że wszystko dokumentnie
się zlutuje. Jeśli to by wyszło to super.
Kalafonii dawać ?
Ja dawałem dużą ilość. I jeszcze większą do czyszczenia (bez tego można
grzać a plecionka nie będzie "piła" cyny). A potem kapiel w izopropanolu.
Quote:
Ten układ co go lutowałem, robiłem tak: przygotowałem nożny włącznik
lutownicy transformatorowej (ze starego domofonu) z triakiem i niestety
upaliłem uzwojenie pierwotne (ZDZ, kupiona około 1986r.). A właściwie to
stało się jeszcze w czasie testów - najpierw pojawił się taki zapach jak
wtedy kiedy była nowa, tylko bardziej intensywny i koniec.
Kupiłem nową - do grota przymocowałem kawałek takiego samego drutu,
zaostrzony na końcu. Lutowanie obserwowałem przez soczewkę na statywie
zrobionym z drutu - nawet całkiem łatwo poszło. Kilka razy tylko
sąsiednie nóżki "zlewały się". A lutownicę trzymałem tuż przy wyjściu
prętów do grota i dodatkowo drugą ręką - o ile pamiętam. Wcześniej
normalnie pocynowałem płytkę i nóżki.
Abstrahując od tego, że wg niektórych transformatorówka jest 'be' bo
może coś wyindukować oraz to, że nawet najtańszą grzałkową się imo
lepiej operuje, bo lżejsza, to taka metoda lutowania jest imo najszybsza
i ogranicza grzanie układu do minimum - najpierw przez sekundę z każdej
strony go cynujesz (nie przejmując się powstającą masą zwać - bez
poprawek), potem jakieś 3 sekundy czyścisz. ~20 sec i układ poloutowany.
(Gorzej jak trzeba go wlutować a nie poprawić - dochodzi jeszcze 2
minuty ustawiania

)
--
Pozdrawiam
Michoo
p
Guest
Sat Dec 25, 2010 10:14 pm
Quote:
Abstrahując od tego, że wg niektórych transformatorówka jest 'be' bo
może coś wyindukować
Ja mam uziemiony grot lutownicy transformatorowej - podłączony przewodem
do kaloryfera. Plus opaska z cienkiej blachy (w kształcie "C") na
nadgarstek (przez R 1M do kaloryfera).
Muszę chyba dać jakiś rezystor (może 1k) między kaloryfer a grot bo
jeśli urządzenie też jest uziemione to chwilowo może popłynąć prąd z
naładowanego jeszcze kondensatora i coś uszkodzić - po dotknięciu grotem.